» Wto paź 07, 2008 14:20
Bardzo smutny mail dostałam
"Jest mi niezmiernie smutno, że muszę napisać tego maila.
Mikesz-Kothlet, Najlepszy Kot Świata, zmarł wczoraj po południu na kocią białaczkę.
Pocieszam się tylko, że wszystko poszło bardzo szybko. W zeszłym tygodniu wydawał mi się trochę niewyraźny, nie przychodził się rano przywitać i wyjadał żwir z kuwety, ale poza tym jadł normalnie, bawił się i wciąż domagał się pieszczot. W piątek miał mniejszy apetyt, więc w sobotę, po teście "mokrego" jedzenia (normalnie jadł swoją karmę Hillsa dla nerkowców), które tylko trochę skubnął, zabrałam go do lekarza. Gdzie okazało się, że ma obniżoną temperaturę, jest nienaturalnie blady i ma powiększone węzły chłonne, ale trudno było powiedzieć coś konkretnego. Umówiłyśmy się na poniedziałek na pobieranie krwi, miałam też zbierać kał, żeby go przebadać na pasożyty. Po lekarstwach wyraźnie odżył, zjadł w domu kolację i przyszedł do mnie na kolana pomruczeć.
W niedzielę był znowu osłabiony, więc po konsultacji z wetką, dałam mu lekarstwa i karmiłam go strzykawką. W poniedziałek, wyglądał słabo, pojechaliśmy na pobieranie krwi jak tylko otworzono lecznicę. Kot był jeszcze bardziej blady, nawet pysk miał biały w środku. Kothlet został u wetki pod kroplówką, a ja pojechałam do szpitala zrobić badanie krwi. Wyniki były szybko, podyktowałam je wetce przez telefon, ale niestety nie zdążyłam już z nimi dojechać.
Chciałabym Ci serdecznie podziękować, że dzięki Tobie mogłam poznać Najlepszego Kota Świata, który podbijał serca wszystkich którzy go poznali. Nie znam innego tak przyjacielskiego i rozmruczanego kota."
Nie wiem jeszcze, czy był robiony test na wirusówkę, czy to była białaczka nowotworowa - jak u Klusi.
Żegnaj, Kochany Kocie, Przyjacielu całego świata.
Cieszę się, że mialeś dobry dom - choć tak krótko...
Dziękuję, Ci, Agatko.