Zielonooka Tosca poznaje nowy domek

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt mar 10, 2006 13:45

Postaw otwarty transporterek i wkładaj tam czasem smakołyki, niech jej sie dobrze kojarzy :D
A ślinienie ...
Chciałabym, żeby moja Szarotka tylko się śliniła w transporterze - ona w obie strony zrobi kupkę i nasiusia, wsadzam ją do transportera pół godziny przed wyjazdem, w nadziei że się wypróżni i będzie spokój, nic z tego, zawsze sobie zostawi zapasik na drogę w obie strony :twisted:

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie mar 12, 2006 21:45

Sikkorko, jak tam się miewa Tośka?

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Pon mar 13, 2006 11:18

Mokkuniu, w sobotę musiałam niespodziewanie jechać do B. :wink: na pogrzeb, więc zostawiłam zwierzaki same, nie separując ich - ofiar w inwentarzu brak :lol:. Wróciłam przed 19:00, spały smacznie. Pierwsza próba za nami, a było to wiele godzin.

Tośka była parę dni całkem miła, ale znów miała 2 dni fochy - nie dotykaj mnie, idź sobie, nie będę jadła (acha - bo przestała wreszcie jeść jak odkurzacz), a odczep się! :cry: Tak naprawdę Tośka chce mieć tzw. święty i dzień mebluje sobie sama. Głównie śpi i je, czasami troszkę się pobawi. Mam nadzieję, że w końcu odeśpi schronisko i poczuje się w domku. Pieszczoty przyjmuje z rezygnacją tylko w półśnie, czasami spędzi noc przy mnie na poduszce, ale tylko przyniesiona. Pogłaskać można, ale muszę uważać, bo jak jej nie pasuje, to gryzie i drapie - ale tak leciutko. Chce być sama. Więc trochę się martwię, niedobrze jej czy co? Nie mruczy też głaskana, a przez pierwsze 2-3 dni mruczała. Z trzeciej strony znalazła już sobie określone miejsca w mieszkaniu, w ktorych lubi się schować i chodzi po mieszkaniu bardzo swobodnie, psa się nie obawia. Ot, samotnica z niej straszna. Do mnie też nigdy sama nie podejdzie, chyba że jedzonko jej szykuję, to się ociera++.
Troszku się martwię, czy ona po prostu taka bezkontaktowa zostanie, czy jej źle, czy co...

Sikkorka

 
Posty: 220
Od: Wto lut 14, 2006 23:12
Lokalizacja: Wwa

Post » Pon mar 13, 2006 12:11

Antoś też wcale taki przytulasty nie jest. Może ona więcej czasu potrzebuje? Pewnie na początku była bardziej przytulasta, bo jej tego brakowało, na pewno nie miała dość czułości w schronisku. Poza tym dziewczyna nadal osłabiona jest.
Antoś potrafi przez sen moją rękę odepchnąć, nawet pieron oczu nie otworzy.
Obrazek

kashia

 
Posty: 332
Od: Pon sty 30, 2006 10:27
Lokalizacja: Kielce

Post » Pon mar 13, 2006 14:54

kashia - no, ale Ty z Antkiem to się przynajmniej bawić możesz, czytałam! :lol: Trzymam kciuki za dziś, bidulek będzie troszku, ale zaraz minie i będzie lepiej :)
A Tośka dziś znów całkiem miła, daje się nawet pogłaskać, no, bez mruczenia oczywiście, ale taka, no, kochana jest nawet :-)
Zrobiłam jej miejsce przy sobie w szufladzie, ale nie, stukanie na klawiaturze królewnie przeskadza 8) i zaszyła się po raz pierwszy w szafie z ubraniami, i to dwa razy.

No i strrrrasznie dziś kichała, całą noc i dzić. Mimo leków. :cry:

O-ho, słyszę chrupanie, Tośka widać się pożywia, czyżby przerwa w 20-godzinnym spaniu? Bo wiecie, z Tośki to leń strrrrraszny! :wink: [/list]

Sikkorka

 
Posty: 220
Od: Wto lut 14, 2006 23:12
Lokalizacja: Wwa

Post » Wto mar 14, 2006 11:06

No bawimy się bawimy. W niedźwiedzie, w zwierzynę łowną. A teraz trwa wojna nerwów pt "nie liż szwów diable". A mówiłam lekarzowi, że jednak jakiś kołnierz by się przydał. Wezmę dzisiaj, może nie jest za późno. Niestety przeziębienie mnie rozwala, jak na złość.

Ty królewny do niczego nie przekonasz, ona musi sama do wszystkiego dojść. Ale jak ona taki leń, to ty to wykorzystuj i na śpiocha ją! Delikatnie, co by się nie obraziła. A to pokiziaj, może brzdylek wystawi. Pogadaj do niej. Ja tak z diabłem robię. Jeszcze Antka na ssanie biorę. Lubi ssać stary sweterek kosmaty. A najbardziej lubi jak go wtedy głaskam. kiziam :)

A diabełek jak się w nocy wtulał, taki biedniutki był. Osiusiał się - to był szok dla niego. Ale i tak ze śmierdzielem spałam, tzn leżałam. Przepraszam, że wątek Tosiowy zamieniłam w Antkowy, ale ja nieprzytomna jestem.
Obrazek

kashia

 
Posty: 332
Od: Pon sty 30, 2006 10:27
Lokalizacja: Kielce

Post » Pt mar 17, 2006 17:15

Piękności Zielonooka przesyłam duuuużo głasków :) Co tamu Was dziewczyny?

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Nie mar 19, 2006 16:27

I jak Tośka? Oraz związek kociopsi?
Obrazek

kashia

 
Posty: 332
Od: Pon sty 30, 2006 10:27
Lokalizacja: Kielce

Post » Sob mar 25, 2006 11:35

Tośka, zielonooka piękności, jak się masz?

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Śro mar 29, 2006 20:33

Hej heeeej! Witamy wszystkich! U nas i dobrze (w kocim świecie), i troszku źle (w psim i ludzkim).
:dance2: Tośka nie ma już grzyba, wiadomość oficjalna :D
:dance2: Tośka nie ma już świerzbu w uszkach, wiadomość oficjalna :D
:dance2: Tośka prawie nie ma już luźnych kupek, wiadomość oficjalna :D

:pig: Grzyba mam ja. :cry:

Grzyb Tośki do kontroli za tydzień. Gryzeofulwina zakończona, Oridermyl też, antybiotyk też. Zaczynamy życie bez leków, pod warunkiem, że nic nie wróci. :twisted:

Zrobiliśmy też wczoraj badania krwi, pełen profil. Strasznie się martwiłam o wątrobę++, bo gryzeofulwina jest najbardziej toksycznym z leków, z tego co się zorientowałam, ale wyniki Tośka ma re-we-la-cyj-ne! :surprise: Nawet się nie spodziewałam, że takie super wyjdą.

Jedyne co wyszło nie teges, to glukoza. Wetka powiedziała, że norma jest do 130, w stresie maksymalnie dopuszczalny wynik to 200, a Tośka wykazała aż 230... Za tydzień potwórzymy, już tylko glukometrzem. Dziwne, bo Tośka nie chudnie, a tyje, i to ostro.

Happy (pies) ma okropne rany na łapkach i pod brodą, nie wiadomo co to jest. Badanie zeskrobiny pod mikroskopem nie wykazało żadnych lokatorów, ani grzyba, ani świerzbu, ani nużycy, ani nic. Dostał blokadę w łapkę i antybiotyk. Dziś dużo lepiej.

A u Tośki tak: Tośka się zmieniła... pod warunkiem że dopieszczam ją kiedy ona ma ochotę i tam, gdzie ona lubi - mruczy jak Lamborghini. Nie izoluje się już - spędza cały dzień w pokoju z nami. Noce przesypia o 5 cm ode mnie, na wysokości głowy, brzucha. Przytulać się nie przytula, ale zaczęła lubić pieszczoty.

Wczoraj za to nie zrozumiałam ostrzeżenia - zapomniałam, że jak odpycha moją dłoń łapką, to mam ją zabrać. I jak ciachnęła mnie pazurami! Ofiary w ludziach są, pierwsza rana zaliczona. Zdziwiło mnie, jak głęboko i prezycyjnie rozcięła skórę, jak skalpelem, spuchło, boli jak diabli, ale cza było poprosić o przycięcie znów pazurków. Zezłościłam się wewnętrznie bardzo, bo cały dzień była jak wielki ul pełen miodu, a tu takie rzeczy na dobranoc. Zaczęłam już nawet rozważać, czy może nie trzeba jej innego domu szukać, bo jej źle, i z tego rozżalenia głupie myśli mi same do głowy przychodziły, ale w chwile potem Tośka przybiegła do łóżka, położyła obok i rozmruczała. No i jak tu się gniewać? :love:

Fajna się taka zrobiła, no...

Obczytałam się kocimi mądrościami przez minione 2 tygodnie. Książkę D. Sumińskiej połknęłam, fajna, ale krótka. Przekopuję się jeszcze przez Zaklinacza kotów (rewelacja) i w kolejce leżą dwie inne pozycje. Srasznie dużo się nauczyłam i na ile mogę, wdrażam w życie. Brakowało mi tej wiedzy. :wink:

Kochane to moje kocisko jest, kochane... :D Uwielbia, kiedy śpi z moją ręką na karku. Mruczy głOśnO, a mi się robi bardzo cieplutko na serduchu. Taka się pozytywna zrobiła, rozmruczana.

Pozostaje mi tylko czekać, czy kiedyś zechce być nakolankowa, bo na kolanach nie lubi być wcale i czy kiedyś przyjdzie po pieszczoty. Na razie tylko przyjmuje wyrazy ludzkiej atencji, ale nie prosi. Mamy jednak wiele lat przed sobą, a po miesiącu już i tak są zmiany... :)

Dostała też od TŻa skórczaną czerwono-czarną obróżkę z diamencikami i puszyste legowisko, bardzo jej się podoba.

Ogólnie idylla... gdyby nie mój grzyb i rany Happinka.

I wiecie co, jej wetki nie mogą się nachwalić. Wczoraj dała sobie pobrać krew i inne cuda robić, i nic... Nie wyrywała się, nie kopała :wink: , nie gryzła...

Fajne mam te zwierzaki! :partygirl:

Sikkorka

 
Posty: 220
Od: Wto lut 14, 2006 23:12
Lokalizacja: Wwa

Post » Czw mar 30, 2006 16:59

Cieszę się, że już jesteś :) Głaski dla Tośki i Happiego. Może jakieś nowe fotki?
Cieszę się bardzo ze zdrówka Tośki! Z jej wyników. :ok: Zuch dziewuszysko! ;)

Przykro mi z powodu grzybka :( Ciężko to się leczy? I jak?

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Czw mar 30, 2006 17:13

Sikkorka pisze:Zrobiliśmy też wczoraj badania krwi, pełen profil. Strasznie się martwiłam o wątrobę++, bo gryzeofulwina jest najbardziej toksycznym z leków, z tego co się zorientowałam, ale wyniki Tośka ma re-we-la-cyj-ne! :surprise: Nawet się nie spodziewałam, że takie super wyjdą.

Jedyne co wyszło nie teges, to glukoza. Wetka powiedziała, że norma jest do 130, w stresie maksymalnie dopuszczalny wynik to 200, a Tośka wykazała aż 230... Za tydzień potwórzymy, już tylko glukometrzem. Dziwne, bo Tośka nie chudnie, a tyje, i to ostro.

Nie takie dziwne to tycie...

A badania krwi były na czczo?
Można sprawdzić mocz - jeśli rzeczywiście jest problem cukrzycowy, przy tym poziomie w surowicy cukier będzie i w moczu.
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Czw mar 30, 2006 17:55

Mokkuniu, dziękujemy za powitanie! :kotek:
Zdjęcia zapewne będą (wysłałam Ci na priva inne :wink:, wiesz skąd), muszę tylko znaleźć chwilkę czasu, to towar deficytowy w tym tygodniu. A zresztą co chcę ciachnąć jakiś fajny moment, to Tosinek już zdąży czynność wykonać. Na ten przykład, niesamowita jest jej technika włażenia przez podłużną dziurę pod kanapę. Przysięgłabym, że ćwierć kota by się nie prześlizgnęło, ale Tośka lubi - w tam i z powrotem :-)

No i w ogólne Tosinek kochana jest bardzo. Dałabym słowo, że zmieniają się nasze stosunki. Stosuję się do znaków ostrzegawczych (tzw. Early Detection System) :smiech3:, poza tym sam miód. Daje się drapać po coraz większej powierzchni i tak jakby naprawdę zaczyna lubić pieszczoty. A dziś na kolanach została chwilę dłużej, nie zwiała. Drapałam ją pod żuchwami jak szalona, chyba się spodobało. Może się spodoba na tyle, że nie będzie chciała wkrótce schodzić, a może kiedyś, kieeeedyś sama przyjdzie?

Tylko gapa z niej straszna. Żadnych zabaw prócz kuleczki z papieru na nitce. Wszystkiego innego się boi. Nawet piórek na patyku. Tu czasami uda mi się ją sprowokować do akcji-reakcji, ale widzę, że z lęku atakuje, a nie dla zabawy, więc nie szarżuję.

Jedyne, czego mi brakuje tak naprawdę, czego bym sobie życzyła - ot, tak dla siebie, to żeby Tośka robiła *cokolwiek* więcej niż spanie i jedzenie. Przesypia lub drzemie gros czasu, poza tym je. Nic więcej w kocim świecie się nie dzieje. Taka troszku pasywna jest ta kota :-)

Re: grzyb. Przeczytałam 41 stron jednego wątku o grzybie i pobeczałam się TŻ-wi lekko, bo zwizualizowałam spory, które utrzymują się 2 lata w mieszkaniu, grzyba przyklejonego do wszystkiego, czego Tośka albo ja dotknęłam, dezynfekcję mieszkania, szorowanie, gotowanie, TŻ delikatnie mówiąc nie zachwycony wizją ottrzymania takiego prezentu ode mnie, i w ogóle. Zadzwonił do weta norweskiego, zaopatrzył mnie w chlor i środek do dezynfekcji rąk, taki przedoperacyjny wręcz - i zabrałam się do roboty. Wyszorowałam chlorem całą kuchnię (bo tam Tośka głównie urzędowała), wyprałam w 60 st. legowiska Tośki (co do legowiska Happyego, w którym leżała dotąd nie mam koncepcji, bo za duże, żeby wyprać w pralce) i umarłam z wykończenia. Potem wybrałam się ze zwierzakami do wetki, która wysłuchała mnie, pokiwała głową z politowaniem, uśmiechnęła i powiedziała, żebym tak nie chlorowała, bo będzie mi cuchnąć mieszkanie, że możliwość reinfekcji na Tośkę lub Happinka jest nikła (??) i ogólnie wysnuła taką ilość teorii, że wróciłam do domu uspokojona. Na razie z tym szorowaniem sobie dałam spokój, tzn. z takim zupełnie gruntownym, myję, piorę itp., ale nabrałam nadziei, że może przeżyjemy bez demolki mieszkania :wink:
U mnie grzyb objawił się dziwnie, jednego dnia 8 ognisk (tarczy) na różnych częściach ciała, więc umierałam z przerażenia. A potem se sam zaczął znikać [...byłam poza cywilizacją, bez możliwości pójścia do lekarza]. Jakoś nietypowo chyba. Lekarka powiedziała, że po prostu organizm sam zwalczył, kazała smarować Lamisilattem i obserwować.
Uspokoiłam się trochę. Jeśli nie będzie dobrze, tzn. jeśli w międzywczasie zainfekuje się pies lub znowu Tośka - ode mnie, jeśli u mnie się cuś pogorszy, będę się martwić. Na razie sytuacja opanowana. Tośka do kontroli za parę dni pod lampę Wooda. Tabletek do łykania lekarka dać mi nie chciała, bo samo znika ze mnie. Oby. :evil:
No i stwierdziła, że musiałam mieć bardzo obniżoną odporność, duży stres, skoro aż tak toto zaatakowało, z taką siłą równocześnie. Stres wówczas miałam. Duży.

Beliowen - to, że "dziwne", że Tośka tyje, stwierdziła wetka, zapomniałam napisać. Mi się także to "dziwne" nie wydaje. Dzięki za sugestię o moczu. Wyszukam wątki o pobieraniu od kota, bo nie wiem jeszcze, jak mam sobie poradzić z Tośką i może zaniosę razem z kałem w przyszłym tygodniu. Ogólnie mam wrażenie (troszku mnie to niepokoi), że za lekko wetka podchodzi do wielu spraw. Oczekiwałam, że badania wątrobowe++ zleci sama po gryzeofulwinie (zresztą wyczytałam, że po paru dniach leczenia dobrze zrobić), a musiałam doprosić się sama po miesiącu. Z kałem podobnie. I z grzybem też. Może po prostu mają bardziej spokojne podejście do wielu spraw, ugruntowane doświadczeniem, nie wiem. Swoją drogą jakby Tośka mogła ruszyć tyłek cokolwiek :twisted: zamiast spać w kółko, to pewnie by tak nie tyła, a wszyscy jej dogadzali przez ten miesiąc, od kiedy jest z nami. Sprawa oczywiście do ścisłej obserwacji, trzymam rękę na pulsie. Pozdrowienia dla Pico :kitty:

Jestem też w kontakcie z Blue/Damorkiem ws. zabezpieczenia okien. Zasugerowali ciekawe dla mnie rozwiązanie, tzn. moskitierę dołożoną *za* siatką zasadniczą, tak żeby kot jej nie rozdrapał. Chodzi mi o ochronę przed ćmami, których nie cierpię okropnie. W kuchni bym nie zakładała moskitiery, tylko siatkę.
Na razie otwieram okno szerzej nieco tylko, kiedy Tośki w pokoju nie ma, zresztą jak pisałam to taki leń patentowany, że do głowy jej nie przychodzi na kaloryfer wskoczyć sobie świat z góry pooglądać. Ale że kot zwierzęciem nieprzewydywalnym jest (a przede wszystkim cichym :roll: ), to uważam wręcz obsesyjnie. To już niedługo, potem będziemy okna otwierać na oścież, o!

:dance2:

Sikkorka

 
Posty: 220
Od: Wto lut 14, 2006 23:12
Lokalizacja: Wwa

Post » Czw mar 30, 2006 17:57

Ach, Mokkuniu, zapomniałam napisać - śliczny podpis masz :), toć Shibasek wygląda nieziemsko cudnie! Sylwek już w nowym domku? Jak maluszki? Muszę odszukać te dwa wątki... Może podeślesz mi na PW? Z góry duże dankeszejn :D

Sikkorka

 
Posty: 220
Od: Wto lut 14, 2006 23:12
Lokalizacja: Wwa

Post » Pt mar 31, 2006 11:13

Mokkuniu, dzięki za PW, jak tylko obrobię się z robotą, zajrzę "do Was"! :)

Sikkorka

 
Posty: 220
Od: Wto lut 14, 2006 23:12
Lokalizacja: Wwa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Evilus, Google [Bot] i 619 gości