jestem...
zmordowana...
brudna...
śmierdząca...
nieco zdołowana...
Nie dość, że rozmowu były przyciężkie "bo jak one pojadą, to ja już ich nigdy nie zobaczę"...
Nie dosć, że Bolek o mało nie rozwalił kontenera, podrapał opiekunkę i zwiał...
Nie dość, że z trudem złapany Milo podrapał Rozynę, a przy próbie rozdzielenia ich - oba zwiały...
Nie dość, że z szafy spogladało na nas ze stoickim spokojem 5 kocurów...
Nie dość, że nawet spokojna Asia zaszyła sie pod szafą...
Ech, wszystko szło na opak. Najbardziej zależało mi na Sarze (obecnie reaguje podobno na imię Foczka) i Elzie - bo by poszły do kastracji... Nie udało się...
Na szczęście dorwałyśmy Kluskę i Ślicznego z Pragi - oba zaszczpione.
Zaczęliśmy testy białaczkowe - ze wzgledu na to, że sens robienia tych testów o starszych zdrowych kotów jest mizerny - wybraliśmy na razie koty młode lub chorowite - dziś poszedł Śliczny z Pragi, Fernando i Bolek - wszystkie negatywne, przedtem była tez Lolita, Elegant i Asia. Też negaty.
No i trochę poszczepilismy, ale nei mam teraz siły spisywać z listy...
Nie jest dobrze... łapanie ich to nierówna walka, z góry skazana na klęskę ludzi...
Opiekunka ma opróżnić ten pokój z mebli - może wtedy bedzie łatwiej. I kupić podbierak - moze ktoś ma do pożyczenia???