Pliska, bo tak bardzo prosi... - Mniej więcej takie zdanie przeczytałam na Allegro. No i jak mogłam ją zostawić? Przyjechała do mnie z opolskiego schroniska. Do domu weszła jak do siebie. Uwielbia się przytulać. Nigdy nie miałam z nią najmniejszych problemów!!!
Kicia po trzech operacjach, nie do końca sprawna ale wesoła i w stosunku do człowieka bardzo przyjacielska. Mogę z nią zrobić wszystko, bez mała na uszach postawić, a ona i tak będzie patrzyć w moje oczy i "mówić" kocham cię.
Niestety, nie mam fotki, która mogłaby ukazać w jakim stanie kicia do mnie przyjechała. Pozwolę sobie wyedytować tu zdjęcie jakie miała zrobone w schronisku i mam nadzieję, że nikt mi głowy za to nie urwie (nie wiem kogo o zgodę mam pytać).
Dla porównania Plisieńka wygląda teraz tak:
Psotula też została wpisana do rejestru kotów w schronisku w Oświęcimiu. Na szczęście nigdy jej łapka tam nie postała. Odrazu trafiła do domku tymczasowego, bo lekarz opiekujący się schroniskiem chciał ją uśpić. Psota nie ma oczu.
