Dzisiaj o godzinie 2.45 nad ranem czasu polskiego odszedl od nas Whiskey - najkochanszy nasz rozrabiaka juz sie nie meczy .
Nawet dokladnie nie wiadomo co bylo przyczyna choroby ,ale na serce nie umarl .
Prawdopodobnie byl to guz ,na muzgu ,albo wylew.
Najpierw dostal anemi a wczoraj nad ranem jakby wylew.
Walczyli lekarze dlugo ,a my szukalismy drugiej opini ,ale na koniec zdecydowalysmy sie , na uspienie ,bo nie mogl biedny oddychac i plakal strasznie z bolu chyba.
Jest to jeden z najciezszych dni w moim zycie.
Pierwszy z moich kociakow odszedl od nas.
Czuje ,ze to uczucie nigdy sie nie skonczy czyli smutek

((