Kosmici rozwiajaja sie ogromnei szybko - juz nie miszcza sie w calosci na dloni

Strasznie sa ludzmi zafascynowane, jeden maluch czeka pod drzwiami kiedy slyszy ze rano wstalam. Czeka i pyskuje

Kiedy wejdzie sie do Krecikow od razu z klatki wybiega stado Kosmitow, pedza, wrzeszcza a jak dopadna to wspinaja sie na noge

jeden zwlaszcza taki sprytny i inteligentny jest (wczoraj nauczyl sie ruszac uszami

), az czasem mam ochote zapytac retorycznie "Kosmito, co z Ciebie wyrosnie"
A inny z kolei zapowiada sie na strasznego pieszczocha - polozylam sie podlodze, oczywiscie Kosmici oblegli mnie jak twierdze. Jeden z nich wlazl mi na ramie i tam zasnal (Finka - ale ona ma slabosc do ramion, zawsze tam pakuje swoj chudy tyleczek) a drugi na szyje. Zaczal cos kombinowac a we mniw zwyciezyla ciekawosc choc malenkie pazurki na szyi to nic przyjemnego

I male Kreciatko wylazlo mi na policzek, czulam jego serduszko bijace... Wylazlo i zaczelo mruczec - ot tak, ze szczescia chyba. Strasznie to dla mnei byl wzruszajacy moment choc taki w gruncie rzeczy zwykly...