
Oswajam kiciaste ze szczotką, powoli się uczą, że czesanie może być fajne, a ja przy okazji minimalizuję ilość latającego wokół futra.
Malucci od kilku dni jest podstępem karmiony suchym Puriny wrzucanym do kolacji. Się nawet zjada, bo to małe chrupeczki i nie trzeba ich nadmiernie gryźć


Onet bije rekordy przylepkowatości, pokłada się przy mnie na podłodze, łóżku czy gdzie mu tam wypadnie i każe się głaskać. Lata za mną i ociera się o nogi. Jak wchodzę do pokoju, to się zrywa i biegnie z wrzaskiem - na pewno wchodzę, żeby pogłaskać koteczka

Jest niesamowity, zwłaszcza, że ciągle mam w pamięci kota, który bał się każdego mojego gestu, a żeby go złapać, trzeba było urządzać polowania z zamykaniem wszystkich drzwi i zatykaniem wszystkich dziur... To było 3 miesiące temu...
Ineczka ma straszną fazę na żarcie, najlepiej to zakazane - czyli z misek chłopaków. Codziennie jest bitwa, bo po zjedzeniu swojej saszetki Intestinalu aż łapami przebiera, żeby się dostać do "zakazanego owocu". Jak ją wyrzucam z pokoju i zamykam drzwi, podnosi taki lament, jakbym ją ze skóry obdzierała. Chłopaki nie mogą jeść w spokoju, bo ich te wrzaski rozpraszają

Pozwalałam Ince trochę podjadać z ich misek, bo nic złego się nie działo. Ale dziś rano nażarła się puchy Leonarda w trochę większej niż zwykle ilości i niestety mamy już efekt w postaci rzadkiej kupy


Koty od kilku dni są podekscytowane, bo na drzewie pod naszym oknem jest gniazdo srok. Strasznie ciekawe jest obserwowanie "pytaszków" przez szybę. Ale jakie denerrrrrrrrwujące...

No i jeszcze pokazały się gołębie. Też wrrr...

Właśnie zabieramy się z TŻ-em do sprzątania balkonu (po zimie + mamy tam jeszcze jakieś graty poremontowe), założymy siatkę i kociszcza będa mogły buszować na świeżym powietrzu. Chyba będą bardzo szczęśliwe (Onet już od kilku dni wspina się do okna i "śpiewa"
