» Śro paź 24, 2012 19:39
Re: Ola - odeszła :( <'>
Ola była konsultowana z kilkoma osobami, które nie są sobie znani więc nie mogli czegokolwiek sobie sugerować. Na podstawie badań, które mieliśmy. To musiało się zacząć jeszcze przed tym stanem zapalnym (na pewno leki i bakterie przyspieszyły sprawę ale nie były jej przyczyną). Ola umarła ze starości, brzmi to śmiesznie i niesprawiedliwie bo miała tylko 12 lat. Możliwe, że to ta skaza, nie mam pojęcia. Ale postępujące uszkodzenie układu nerwowego zaczęło się jeszcze przed chorobą i zabiegiem więc to nie ropa zalała mózg i nie leki tylko wiek zabił mojego kota. Znaczy zabił. Ola się po prostu zestarzała. Gdyby nie choroba, nie zabieg i nie leki, śmierć nastąpiłaby za kilka miesięcy jednak obkupione by to było ogromnym cierpieniem kota. Więc nie wiem może to takie szczęście w nieszczęściu? Że ten ból i cierpienie i "bezsensowna" walka (piszę bezsensowna bo niestety na starość nie ma lekarstwa) trwały jedynie 2 dni a nie miesiące, bo byłabym zła na siebie, że skazałam kota na ból dla własnego egoizmu, bo ciężko jest się rozstać, ciężko zdecydować się na uśpienie, na pożegnanie na to zresztą nie da się przygotować. Ola odeszła sama. Jedyne jaką mam nadzieję to to, że wie że była kochana, że była szczęśliwa i że niczego jej nie zabrakło. Mam nadzieję, że gdyby urodziła się ponownie znowu wybrałaby mnie. Bo zawsze człowiek się zastanawia co by mógł zrobić więcej. Jeszcze z czego jestem zadowolona, że zaryzykowałam i na zabieg z Olą poszłyśmy z mamą rowerami z Olą w koszyku, ona to uwielbiała, więc złapała jeszcze powietrza, powąchała kwiatki. Wycałowałam ją i wykochałam. Szkoda, że nie mogę jej już przytulić, bo to był niezwykły kot. Nawet inni kociarze, którzy mieli szanse ją poznać byli nią zachwyceni i pytali się co to za rasa bo też chcą takiego. Ola była aniołem. Nigdy nic nie zniszczyła. Potrzebowałeś pomocy? Ona zawsze była obok. Wszystkie choroby ona czuwała, rozstania, bóle, tragedie życiowe ona wspierała jak nikt. Postawiłeś ją na ścieżce w lesie, nie uciekała zero szelek, zero smyczy ona pilnowała się Ciebie. Pierwsze co zrobiła po zabiegu to wygrzebała się z koszyka i jeszcze w samochodzie wtuliła się jak dziecko. Wtulała się całą sobotę i całą niedzielę, teraz wiem, że się żegnała, ona wiedziała, wiem o tym. Koty są magiczne i mega mądre. Boże jak ja ją kocham to nawet nie macie pojęcia. Wszyscy mówią ciesz się, że miała takie życie i że żyła te 12 lat. Jak się kogoś kocha to zawsze jest za mało, zawsze jest za wcześnie na pożegnanie, zawsze można było zrobić coś więcej.
Dziękuję wszystkim za słowa pocieszenia ale na pewno sami wiecie, że niestety nie koi to bólu ani nie pomaga. Na pewno miło jest to przeczytać. Smutno... mega smutno...