marciula pisze:Właśnie AniaWrocław mówiła mi, że skoro jest jakoś tam na swój sposób stabilny to lepiej żeby został... Zadzwonię do Agn, wszystko dokładnie opiszę i będzie jasne.
No nie wiem... Kocio musi mieć badania, trzeba go pewnie na operację umówić, na odjajczenie - przecież tato Jimmy'ego nie będzie z nim do weta biegał i opiekował się po operacji, podejrzewam że to starsza jest osoba, pewnie niedoświadczona, też nie wiem czy tak można go obarczać. A hospicjum to nie miejsce gdzie zwierzęta umierają przecież, Agn też wyadoptowuje koty, nawet FIVki. Poza tym tak tułać kota w te i wewte. No nie wiem, ja uważam że powinien 2-go jechać.
A stan stabilny to się dopiero po tygodniu okaże, bo różne rzeczy mogą wyjść z kota jak organizm w domu zacznie odpuszczać. A jak nagle zacznie w nocy się coś dziać? Czy tato Jimmi'ego będzie wiedział co robić? Ma respirator, umie podłączyć sam kroplówkę?
Wiem że to dobry człowiek i z sercem na dłoni ale też nie można niedoświadczonej osoby obarczać kotem w ciężkim stanie, bo się po prostu zniechęci. Wiem jaka to trauma... Takie mam zdanie.