Myszolandia pisze:Matko,3 z 8

szok dla mnie,nie potrafię sobie wyobrazić co czułaś jak one odchodziły po kolei,aż nie moge spokojnie pisać
ryczałam i czułam się bezsilna i w głowie tłukły się myśli o ignorancie, przez którego umierają i o tym jak mogły żyć.
Najtrudniejsze decyzje świata. Kiedy już po kropłowkach, wielu lekach, poprawach, pogorszeniach, przychodzi taki moment, że nie możesz zrobić nic żeby pomóc. Wtedy sa najtrudniejsze decyzje. I nikt nie podejmie ich za Ciebie. Bolą a swiadomość, że zawinił w tym człowiek , zły człowiek potęguje ból.
gdybym wzięła je wszystkie maksymalnie chore, bez szans na życie, wtedy to co innego.
Leczyłam , dawałam z siebie wszystko tam gdzie trzeba a zdrowych uczyłąm człowieka i w pewnym momencie gruchnęło, bo ... Może by klienci przestali przychodzić albo bali się wejśc na badanie i biznes by osłabł? Brak informacji o zagrożeniu. Taka mała karteczka na drzwiach lecznicy a moje tymczaski by żyły.
Nie mogę się z tym pogodzić. Wybaczcie, prosze.
Napisze Wam jeszcze o czymś co wydarzyło się tego dnia kiedy odeszła Kaja.
Tego dnia rano zapakowałam Kaję i Kostka w samochód i podjechaliśmy do lecznicy. Nie miałam u siebie w domu nic do króplówki. Tylko Nacl więc pomyślałam , że powtórzą to co koty dostały dzięn wcześniej. Wzięłam je też dlatego, że nie wygladały dobrze i temperatura już spadała.
Był właściciel (czyli ON)
Tempreatura robaczków spadła do lekko poniżej 37 stopni.
Powiedział stażystce aby podłaczyłą kroplówki. Interesował się tym wszystkim tyle o ile.
Wkurzył się że Kajusia przy badaniu wyszla z inkubatora i przeszła na stół obok. Dusiła się już trochę i każde badanie było okropne." Niech ona mi tu nie chodzi!!"
Za chwilę usłyszłam, że powinnam ją uśpić bo ma obrzęk pod pysiem. Na moje pytanie z czego ten obrzęk, co to jest, nie potrafił odpowiedzieć. Natomiast uśpić tak.
Wiem, że to obrzęk spowodowany utratą białka we krwi. Gdyby zrobiono jej badanie krwi to by wyszlo. Jednak wierzyłam że ma kicia szansę.
Po chwili słysze że mogę już jechać i za 2 godziny byc z powrotem.
A podgrzać kociaki?- pytam. Nie wyjdę dopóki nie zobaczę że są podgrzewane.
Okazało się że inkubator nie działal na grzanie a stażystka na polecenie właściciela zaczęła szukać termoforu.
Masakra. Umarłyby w lecznicy.
Zabrałam wszystko do dom i wyprowadziłąm temperatury.
Oczywiście nie dał wszystkiego do kroplowki i za moment znowu leciałam do lecznicy po lekarstwa.
Kajusia odeszla wieczorem a Kostek następnego dnia.
ucaluj Mysię ode mnie i wszystkich moich kociaków
Nie powinien pracować ze zwierzetami. Nie ma już do nich serca. Wypalił się.