Alex405 pisze:(...) Nie żadam, żeby ds rzucał wszystko, ale wiedział, że to pilna sprawa i że to nie jest kot, który może spokojnie czekać w dt. A nie można pogadać wstępnie z domkiem przez telefon, wypytać o szczegóły (czy wychodzący, zabezpieczenia okien itd.), poprzedniego kota i dziecko, potem złapać rudego i pojechać z nim od razu do Legionowa? Jeśli na miejscu okaże się, że coś jest nie tak w mieszkaniu, to można kota nie wydawać?
Dom stały jest STAŁY w deklaracjach. Nawet dzisiaj rozmawiałam z Panią. Sensowny dom, z dwoma kotami, poprzedni rudy został odebrany im po 1. dniu wspólnego mieszkania(!). Otrzymali/ oddano im kota "ze względu na alergię dziecka", po czym, po dniu, przyjechali (grożąc procesem) odebrać -"bo dziecko płacze...". To samo dziecko, które umarłoby- rzekomo- z kotem pod jednym dachem

Takie wyrywanie sobie kota miało miejsce!

Dziecko -w nowym domu kota- też płakało, bo odebrano mu rudzielca, z którym już czuło się związane...
Dlatego nie zgadzam się na klauzulę koniecznego zwrotu kota - w sytuacji odnalezienia prawowitych właścicieli. To były replay!

Zadecydowałam- wspólnie z Panią, że dzisiaj odłowię kota i albo mnie uda się go przepuścić przez klinikę, albo Ona zabierze go do 'swojej' lecznicy. Kot musi przejść testy, bo w domu są inne koty, ponadto drapie się (pchły? świerzb?)- trzeba obejrzeć go gospodarskim okiem i zobaczyć czy czegoś sobie nie wyhodował...? W związku z brakiem chętnych do PA, ja pojadę z kotem prosto do DS. Tylko doby już nie mogę rozciągnąć (bo pracuje codziennie 10 godzin- na drugim końcu W-wy żeby w piatek móc wyjść wczesniej i gnać do MOICH kotów) i zwyczajnie na oczy nie widzę ze zmęczenia.
Boję się myśleć, co z Rudym -gdyby testy wyszły pozytywne


Nie mam wówczas dla niego domu, a nie może wrócić na podwórko, bo tam też są koty - i to słabsze niż domowe... A ja wyjeżdżam w przyszłym tygodniu, i to na długo...