W tej mojej nowej pracy, to marne te koty.
Niedawno odszedł czarnulek na czerniaka w jamie ustnej, zamarznieta trikolorka, Buriszka amputacja oka (do sterylki), Zuzanka zapalenie oskrzeli (już dobrze, teraz sterylka), trzy inne do złapania i leczenia (kaszel i kk).
Łacznie jakies 15-20 kotów do sterylko-kastracji.
A wczoraj zabrałam do lecznicy ledwo żywą kotkę. Temperatura 34 stopnie, ropa w jamie ustnej i uszach, biegunka, skrajne odwodnienie, wielkie nerki, w płucach orkiestra. Skrajnie wycieńczona. Zdecydowaliśmy o eutanazji.

Że tez nie widziałam jej wcześniej, może jeszcze daloby się ratować.
Oj, smutne to kocie życie.