Ada tu rozpisuje się o "swoich" nowych cudakach, to i ja muszę
Przejęłam całkowicie opiekę nad kocięstwem i muszę stwierdzić, że nadziwić się nie mogę, że te koty jeszcze u nas są
Praktycznie wszystkie to miziaki, wszystkie piękne, wszystkie potrzebują tak samo jak i maluszki być na co dzień z człowiekiem.
Armani i Gucci czekają na swojego własnego człowieka od maluszka, tak samo Malwinek i Grenada vel Króliczek
Albiś to pan i władca, co nie koniecznie odpowiada reszcie, ale jako takich zadym nie ma po tym jak towarzystwo opuścił Miaukotek. Buruś jest spokojny i chętny do głasków, za to Brutus siedzi ciągle pod kocem i tam ma podawane jedzonko. Nie mam pojęcia co jest nie tak z tym kotem, ale nawet upał go z pod tego koca nie wygoni
Piernik musi mieć swoją miseczkę z jedzonkiem z dala od pozostałych footer. Przecie nie będzie się pchał i walczył o jedzenie - jest na to za dumny, bo toć to rudzielec. Taki typowy rudzielec w kolorze marchewki
Dyngos przytył i zadomowił się na dobre. Co prawda nie jest zachwycony jak się chce go pogłaskać, ale to raczej niepewność, czy aby na pewno chce się go pogłaskać.
Dyngos, Piernik i maluszki zostały w sobotę zaszczepione, a czwórka starszaków czyli Jard i reszta rodzeństwa doszczepione.
Pod nasza opieką również są cały czas koty podwórkowe i o ile Pomyłka i Zamiennik trzymają się swojej piwnicy to na drugim podwórku sytuacja cały czas jest niepewna. Nie widzę znowu ostatnio maluchów w miejscy, gdzie łapałam Piniego. Zniknął mi drugi kot z wiosennego miotu Łatki. Za to pokazał się znowu Łapkowy

Wcześniej zniknęła mi z oczu kotka podobna do Łapkowego z maluszkami. Nie wiem czy dziś przez przypadek nie odkryłam przyczyny tych zniknięć. Zgadałam się z portierem z mojej firmy, że koło naszego obiektu w nocy wałęsa się lis. Wiem, że to dziwne, bo to centrum miasta, ale niedaleko jest park i możliwe, że on stamtąd przyszedł. Teraz remontują kładkę dla pieszych, nie ma schodów łączących dwóch ulic i od parku ta część ulicy została odcięta. Lis wg relacji portiera w nocy wędruje w kierunku ul. Powstańców Warsz. czyli w kierunku szerokiej wjazdowej bramy na podwórko, gdzie się mają koty

Ja wiem, że to prawa natury, ale qrde dlaczego moje koty
Lisek raczej nie ma zbyt dużych szans na przeżycie w tej okolicy. Trzeba by mu i kotom pomóc. Niemniej do straży miejskiej tego nie zgłoszę, bo go odstrzelą, a do mojej klatki łapki chyba się nie zmieści

Jutro będę dzwoniła do Leśnego pogotowia, może oni coś mi podpowiedzą
