Jutro będzie kastracja kocura. Wysłałam TŻ do biedronki. Wrócił z zakupami i wieelkim pięęęknym biało-burym kocurem. Kocur zapchlony masakrycznie, śmierdzący ropą (pewnie się grzał pod samochodami), pełnojajeczny. Mruczy głaskany, zmarznięty przeokropnie. Biedny. Na te mrozy go nie wypuszczę, dziś ma być -20C... Kurde...
Oto nasza Biedroneczka, a właściwie Biedroneczek: Się wygrzewa na ciepłym kocyku z termoforem pod doopką.Taki był zmarznięty że trząsł się jak galareta. Biedny. Ładnie zjadł. Mam nadzieję, ze nie odchoruje tego mroźnego wieczoru. Czy dnia? Nikt nie wi ile czas tam biegał od człowieka do człowieka pod tą biedronką...
Biedron kołowaty. Biedny jak nie wiem. Wiem, że jutro nie będzie tego pamiętał, ale tak mi smutno patrzeć jak sam nie wie co ma ze sobą zrobić. Nie chce jeść ani pić. Oby do jutra.
DZIEWCZYNY: zapłaciłam 40 zł za odpchlenie i odrobaczenie Biedrona, antybiotyk dla niego, oraz antybiotyk dla Małej Mi, której się troszkę poparał brzuszek. To nic strasznego, ale antybiotyk podany (Mi to moja tymczaska, za jej sterylkę zapłaciła Kasa K). Czy ja to mogę doliczyć do tych rozliczeń?
Doliczyłam te 40zł. Jesli będzie ktoś przeciwny odliczę. NIe wiem jak to rozliczyć fizycznie teraz... Moze będą jeszcze jakieś datki - jesli tak to 88zł zatrzymam jako zwrot (teraz za kastrację - 10zl taniej! - i leki zapłaciłam ze swoich żeby nie było długu w lecznicy).