Melolonta to u mnie lata na kilogramy pod dachem Boje się ich jak nie wiem czego bo jak tylko pod wieczór wyjdzie się na dwór to lecą do włosów jak ćmy do ognia! Na dodatek strasznie bzyczą niczym perszingi i nie należą do małych . jak taki w okno puknie to jakby kamieniem rypnął
Cieszę się, ze Białasek tak świetnie się czuje, najważniejsze, ze guz niezłośliwy
To Asi będzie raźniej, że nie tylko Ona jedna sie boi Białasek b pogodny i przytulasty, jeszcze na wszeli wypadek chodzi w kołnierzu, ale takim mniejszym, bo to jednak młody goopolek i jeszcze coś zmajstruje
A to nie wiem, nie widziałam takiej akcji w wykonaniu Asi osobiście. Ja na szczęście nie boję sie żadnych takich stworzeń, ale wyobrażam sobie, że lęk przed nimi może nieźle zatruć życie
Asia_Siunia pisze:A ona też tak wrzeszczy jak toto widzi jak ja .
ja jestem trochę inny sort - zaliczyłam utratę przytomności przy bliskiej konfrontacji z tym potworem dotyczy to wszystkich chrupiących stworków (na studiach nie przystąpiłam w ogóle do sekcji jednego tylko zwierzęcia - 5cm chrupiący karaczan wschodni)
a Wielki Biały Miś o Małym Rozumku czuje się doskonale, jakby w ogóle nic nie było
Asiu jak ja Cię rozumiem! To jest największa zmora moich wakacji zawsze - po 18 strach wyjść na dwór , bo te cholery latają wszędzie. A jak byłam dzieckiem to jeden taki wplątał mi się we włosy jak siedziałam na balkonie.....do dziś pamiętam to bzyczenie koło ucha... słowem - scena jak z horroru:P:P
mam wrażenie,że Białasek się zrobił jeszcze bardziej miziasty..no przynajmniej do mnie .Jak tylko wchodzę do Fundacji mały nie odstępuje mnie na krok, zaraz się ociera, układa do głaskania. Jeśli chodzi o guz to się zmniejszył a rana po tym pierwszym już się całkowicie zagoiła.