takiego e maila dostałam
Witam,
Siadłam i piszę Dorciu do Ciebie co się dzieje na działkach ( w poniedziałek robiłam sprawozdania za sprawozdaniami – bo wybory wkrótce – więc każda oddana w terminie inwestycja mile przez miasto i Panią Prezydent widziana nie miałam więc kompletnie czasu) .
Ostatnio Byłam w sobotę 5.06 i przyjechało do nas dwoje młodych ludzi (sympatyczne małżeństwo), żeby zobaczyć co i jak tam wygląda na działkach.
Rozpoczęłam karmienie od bramy – kotusy czekały. Idąc w stronę Zofii widać ,że zakupione pompy i agregat bardzo pomogły. Woda od 4 dni i nocy (ciągle) jest wypompowywana do Wisły. Widać już dno i ziemię ale w niższych zakątkach bez długich kaloszy nadal nie przejdziesz ( a było tam prawie do pupy). Na działce, gdzie jest kotka z kociakami można otworzyć drzwi ,ale było cicho - woda tam do kolan suchy grunt tylko przy ogrodzeniu – nie widać było kotki ale jedzenie wyjedzone – zostało trochę suchego. Oczywiście zostawiłam świeże.
Doszliśmy do działki P. Zofii - - była. Pierwszy raz od 20 dni. Syf straszy – jak otworzyła domek - to odur okropny – pozbierałam stare jedzenie i miseczki .Koty były przymulone – smutne – obawiam się , że mogly się podtruć tą zasyfiałą wodą – chociaż ja w miskach zostawiała codziennie świeżą - ale chodziły po tym syfie i może myły futerko – w każdym razie nie wyglada to najlepiej .Nawet jedną burą koteczkę chciałyśmy z P.Olą złapać ale się schowała i nie udało się.
P. Ola zostawiła domek futrzany i duży koc dla kotów Zofii - ja nakarmiłam koty- nasypałam dużo puriny w trzech miejscach a w dwóch nałożyłam puszkę .P. Zofia miała załatwić kogoś do sprzątania ale – nic mi nie umiała odpowiedzieć co , kto i kiedy, Na ławce leżały nadal odchody … co będę dalej pisać – nawet nie usłyszałam slowa dziękuję . Zniknęły 3 puszki jedzenia , które zostawiła młoda osoba na początku fali . Zapytałam Zofii ,gdzie jest to jedzenie – to usłyszałam, że każdy mógł zabrać bo działka nie była zamykana na kłódkę ( stały tam przez 2tyg. i nikt nie zabrał). Wyszliśmy. Zofia myślała, że się nie wrócę , ale po przejściu jej działki zobaczyłam, że ktoś wrzucił domek, który zostawiłam przy MPWik, żeby koty miały schowane jedzenie – bo wtedy mogą jeść spokojnie i nie wydziobują go sroki i wrony. Niestety łobuz zniszczył go, połamał styropian , porwał folie – do wyrzucenia – mam nadzieję ta osoba co go zniszczyła - zdechnie z głodu albo będzie patrzyła jak woda niszczy jej działkę. Wróciłam więc do Zofii na działkę zabrać ten domek. Zajrzałam do jej domku i o zgrozo zobaczyłam…….!, że moja purina, którą nałożyłam zniknęła w to miejsce wypała Zofia swoją karmę – dużo gorszą – a moją przygotowała na małej miseczce - resztę zabrała – zapytałam co zrobiła a moją karmą – zaczęła krzyczeć – zrobiło mi się bardzo przykro ,bo widać nie zależy jej Na tych kotach tylko zabiera lepszą karmę dla tych co ma w domu ( 9 sztuk) a tu idzie na moją litość i kombinuje co jeszcze wyłudzić .Odechciało mi się tych działek i tego karmienia - tylko kotusów szkoda – co one winne.
Dokończyłam karmienie i załamana wróciłam do domu.
Wczoraj nie pojechałam bo miałam dużą temperaturę i bolała mnie głowa i gardło ,a dziś już od nocy mam telefony, że woda znów się podnosi i jej poziom bardzo wzrasta. Już bez kaloszy nie da się wejść, więc wraca nowa fala powodziowa i znów meksyk – ile z tych kotów to przetrzyma.
Nie ma Jacka - ale ma ja będę dziś na działkach i przyjedzie P.Ola z mężem. Zawsze raźniej.
Pozdrawiam Iza