Pan Jaskółeczek w lecznicy, odjajczony, wybudzony, ale jeszcze biedactwo przestraszone. Oczywiście nie ma w nim żadnej agresji, wzięty na ręce wtula się, pozwala się miziać, ale widać że jeszcze się boi, że jest niepewny. Na kolankach pozwolił mi się pomizaić po brzuszku, ale ogonek podkulony. I tak sobie chodziliśmy z Panem Jaskółeczkiem zawiniętym w kocyk przez godzinę po lecznicy, mizialiśmy się, a jak wrócił do klateczki, schował się pod kocyk zwinięty w kłębuszek.
W domku na pewno odżyje i jak nabierze zaufania do ludzi, jak już będzie wiedział że nic mu nie grozi na pewno się otworzy, bo słodki jest bardzo
