Pojawily sie nowe problemy z moim najukochanszym Skarbem na swiecie

No i stare tez wrocily...
Od jakiegos tygodnia Gucio nie chce jesc - jak podejdzie do miski to tylko polize, sprobuje wziac kawalek i odchodzi. Nawet myje (wylizuje) sie sporadycznie. Zawsze bardzo lubil podjadac sobie w nocy suche jedzenie, teraz nawet nie ruszy. Zaczne moze od poczatku. Jakis miesiac, poltora temu podczas ziewania zaczal sie dlawic/ksztusic. Poszlam do weta, to na razie nic nie kazal podawac. W razie jakby sie rozsmarkal, zapisal antybiotyk Unidox. Juz wtedy mniej jadl. Robilam mu inhalacje i jakos samo przeszlo. Apetyt wrocil, a ksztuszenie ustalo. Jakies 2 tygodnie pozniej zwial nam do ogrodu. Znalazlam go u sasiadow. Nie mogl byc dlugo na dworze, najwyzej 20-30 min. Zawsze bardzo go pilnujemy i w ciagu calego swojego 13-letniego zycia uciekl nam tylko raz z 8 lat temu, podczas remontu (tez wywedrowal do sasiadow obok). Tym razem wial dosc silny wiatr i otworzyly sie drzwi tarasowe (nie byly zamkniete na klamke, jedynie zatrzasniete - do ogrodu wyszlismy tylko na moment). Wpadlam w panike. To taka ciapa, ze nie potrafi przeskoczyc plotu ani nic. W zyciu by sobie nie dal rady na dluzsza mete. Jakis czas po tym zdarzeniu (przed samymi swietami) Gucius znowu zaczal sie ksztusic, tak jak wczesniej. Poszlam do weta. Stwierdzil, ze swisty/charczenie krtaniowe sa bardziej wyraziste niz to zwykle u niego. Nie zalecil jeszcze antybiotyku. Podal tylko jakis zastrzyk uodparniajacy i kazal pojawic sie po swietach na kontroli. Wrocilam do inhalacji. Ksztuszenie/dlawienie ustalo, ale ogolnie stan sie pogorszyl i pojawil sie dziwny objaw mlaskania - rusza jezykiem, wyciaga go na cala dlugosc, jakby chcial sie czegos z buzi pozbyc, oprocz tego poprawia sobie lapka i pociera nia pyszczek. Po swietach poszlam do innego weta, poniewaz tam gdzie bylam wczesniej kompletnie nie maja podejscia do kotow - zwykly zastrzyk, pobranie krwi, RTG to u nich rzez. Gucio okropnie to przezywa i doprowadza sie do takiego stanu, ze nikt nie jest w stanie go zbadac ani utrzymac, nawet dotknac. Rzuca sie na wszystko i wszystkich, bez wyjatku

Tak wiec, wet stwierdzil infekcje gornych drog oddechowych i zapisal mu Synulox oraz dal do domu zastrzyki przeciwbolowe/przeciwzapalne (chyba Metacam). Niestety zadnej poprawy nie zauwazylam. Zdarzy mu sie wymiotowac. W ciagu ostatnich 3 dni wymiotowal trzy razy. Raz w wymiocinach pojawila sie nieznaczna ilosc zielonej wydzieliny, jakby smarki. W miedzyczasie otrzymalam wynik posiewu moczu - ponownie wyszla
Pseudomonas aeruginosa, tym razem w wiekszej ilosci niz poprzednio: 1400 CFU/ml. Zadzwonilam do weta, ktory jest przekonany, ze ta bakteria dostala sie do moczu przez przypadek z nosa. Zmienil antybiotyk na Cipronex (wg antybiogramu). Gucio od wczoraj dostaje 1/4tabl dziennie. Sam zupelnie nic nie je. Nawet jak probuje, to zaraz przestaje. Na poczatku pil chociaz wode, teraz nawet wody nie pije, a dopojenie konczy sie wymiotami. Zeby ma dosc ladne - czyszcze mu je systematycznie. Jednak zauwazylam, ze dolne, te przednie male zabki ma jakby troche krzywe i jeden zabek mu sie rusza. To miejsce ma wrazliwe, bo jak dotykam to klapie szczeka (nie wiem jak to opisac). Reszta zebow wydaje sie bez zarzutu, chyba, ze cos glebiej sie dzieje (np. od korzeni)? Ale on nawet nie ma dziasel zaczerwienionych - no moze minimalnie w jednym miejscu, ale tak mial i wczesniej. Zadnych nadzerek itp. tez nie widze. Jezyk ladny, podniebienie tez. Chyba, ze cos glebiej siedzi... Nie wiem, moze jednak te dolne zabki tak mu doskwieraja? W koncu prog wrazliwosci/bolu u kazdego osobnika jest inny. A moze ma tak zatoke(i) zapchane? Nakrecilam filmiki jak on tym jezorem robi. Jak tylko mi sie uda, to sprobuje dolaczyc je do watku.
Aha, tak ogolnie to jakos specjalnie nie kicha, nie smarcze. Na oko nie widac, zeby mial jakis katar. Troche trzepie lepkiem i czasami budzi sie zasmarkany (taka zielona wydzielina, ale zauwazylam ja tylko z jednej dziurki - wlasnie ta strone pociera sobie lapka).
Nie wiem co robic. Dokarmiam go na sile odzywkami i miekkim jedzeniem, ale broni sie, wypluwa... zaczyna wyciagac jezyk, mlaskac, czasem miewa odruch wymiotny. U niego podanie czegokolwiek nigdy nie sprawialo problemu. Zwykle moglam dac mu prawie wszystko. Myslalam juz, ze moze polknal cos i cos mu utkwilo w gardle/przelyku, ale on nie ma takich ciagnotek do polykania roznych rzeczy...
Nalegac na jakies badania? Boje sie u niego narkozy, a zeby zajrzec glebiej i dokladnie wszystko obejrzec to jest ona raczej niezbedna

Boje sie, ze nawet do RTG glowy beda chcieli mi go znieczulac. Poza tym on juz tyle razy byl naswietlany (ze wzgledu na te jego zmiany w plucach), ze az ostatnio wet sobie zazartowal, ze Gucio to juz chyba w nocy swieci
Nie wiem czego sie spodziewam od forum. Napisalam chyba z bezradnosci. Moze jednak ktos cos doradzi, a moze spotkal sie juz z podobnymi objawami?
EDIT: Mysle, ze zapomnialam o dosc istotnej informacji. Od lutego, Gucio dostaje krople do oka Cosopt. Dr Garncarz jak byl w Trojmiescie, to stwierdzil zbyt wysokie cisnienie w oku (30) i zapisal krople. W ulotce Cosoptu wyczytalam, ze jako jedne z dzialan niepozadanych moga wystapic m.in. zapalenie zatok i niezyt nosa. Czy ktos stosowal juz ten lek u swojego kota? Moze obecne problemy Gucia sa zwiazane z tymi kroplami? Jakos tak zaczelo sie od tego czasu... ale moze to tylko zbieg okolicznosci?