Witam,
doczytalam do konca watek i..... brak mi słów
Z poczatku zrozumialam ze kolejna, typowa historia: starsza pani trafia do domu opieki, kotki biedne kochane przez nia trafia do schronu... i z takim nastawieniem czytalam az do momentu gdy dziewczyny opisywaly po kawalku historie tego kociego Auschwitz.
Wiecie co, nie chce zeby to zabrzmialo jakos nieludzko. Staram sie byc dobrym czlowiekiem i rozumiec ludzi i motywy ich postepowania... ale tego, ze sie na zwierzecej krzywdzie trzaska kase, oklamujac innych i wykorzystujac dobre serce ludzi, zaufanie i bezradnosc zaleznych od siebie istot, nie jestem w stanie zrozumiec. I nie mam zamiaru.
Powiem krotko: jakie zycie, taki koniec. Dla mnie fakt ze pani trafia do domu opieki jest znaczacy. Zycze jej tylko tego, zeby trafila na lepszych ludzi, niz sama jest w rzeczywistosci. I zeby nikt nigdy jej nie potraktowal w ostatnich chwilach zycia tak, jak ona traktowala te zwierzeta.
Boze, jesli ona w taki wyrachowany sposob podchodzila do zwierzat - to jak musiala podchodzic do ludzi...?
Serce mi sie sciska. Zawsze chcialam miec norwega albo maine coona, wczoraj wieczorem mowilam kolezance ze za rok planuje dokocic sie o takiego futrzaka... ale dopoki nie zoperuje oka, nie ustabilizuje sie moja sytuacja finansowa i zyciowa...
To sa koty specjalnej troski, wiec nie stac mnie po prostu na opieke nad nimi. Ale rozesle info wsrod swoich znajomych, a nuz widelec ktos zechce przygarnac bide do siebie.
Dziewczyny jestescie wielkie.
PS. Przeczytalam te krociutka wzmianke o Fredzlu i ... zmoczyly mi sie oczy, ale przede wszystkim serce moje zaplakalo. Mial u Was, Granulko, cudowne dwa lata pelne milosci. Dla takich Duzych warto zyc - nawet te dwa lata.