Dorota, Cotoma, Maggia,
dziekuje ...
teraz dopiero kolo poludnia wrocilam z dyzuru,
noc nawet nienajgorsza ale Ojciec w kondycji raczej mizernej
(odlezyny, mimo staran, materaca i stalej pielegnacji - widac, ze sprawiaja Mu bol), co mnie bardzo zmartwilo. Kontakt juz tylko wzrokowy.
Wczoraj wieczor przed dyzurem obeszlam rejon, jak zwykle
pustynia, wstyd mi patrzec na ludzi, a i oni nie wygladaja na zyczliwych.
Pracuja w ogrodkach, strzyga zywoploty, ... ale nie maja mi nic do powiedzenia.
Ogloszenia niektore porozrywane ze zloscia, jakby ktos nozem dzgal ...
i takie strzepy folii i papieru wisza ... Doklejalam nowe, cmokalam, rozgladalam sie - nic. Strasznie to bylo przykre. Powiesilam jedno
w nowym miejscu, na placyku zabaw kolo wiezowcow, gdzie moze
mieszkac wiele rodzin z dziecmi .. ale pewnie zerwa od razu.
Za oknem widzialam jednego kota, ale tego juz znam. Poza tym wszystkie
znikniete. Nawet psow nie widzialam, poza jednym - juz oswojony.
Dzis wrocilam do domu, zaryczana, i tyle. Kolejne walniecie glowa w mur.
A z Ojcem gorzej, wiec bede musiala tam czesciej jezdzic. Coraz trudniej
to znosze.
Na razie tyle. Nie wiem, co jeszcze moglabym napisac. Upal i duchota
jak w Tajlandii, w domu wieje zimnem bo klimatyzacja na full - ale zaraz
musze wyjsc znowu z domu, juz mnie otrzasa na sama mysl.
zo