Rysiaki maja sie dobrze - ale tylko dwa, Zlotko

i Platynka.
Zlotko kwitnie, rosnie i uwielbia byc glaskany i drapany. Platynka coraz mniej sie boi, je z reki kure i chrupki, nie ucieka juz za kazda proba kontaktu.
Sreberko choruje na katar, i juz od wczoraj chodzimy po wetach
byly zastrzyki, dzis robilam sama, gruba igla - ale piszczal biedactwo...
(kiepski ze mnie doktor, jednak), jutro kolejny ale juz od weta bo wizyta kontrolna. Ma sie lepiej, ale nie je chrupek, i chyba kupkuje na podloge.
Daje mu convalescence, mineraly i zarodki pszenne. Zjadl ze strzykawki bardzo grzecznie.
W ogole przemiana diametralna po wczorajszej wizycie u weta - przytulanie, mruczenie, kolankowanie .. znikl dawny dzikus. Przy zastrzyku nawet nie probowal gryzc na powaznie ani sie nie rzucal.
Oczko zakraplamy bo tez zajete niestety.
Dopiero teraz wyjde na miniobchod, wczoraj widzialam, ze ogloszenia zaklejone jakimis smieciami ... ale juz nie mialam sily kolejny raz wychodzic.
Od jednego weta odbilam sie z niczym (nieczynne) wiec jechalam na drugi koniec miasta, tam ponad godzina czekania i smutne sprawy (usypianie duzego owczarka, drugi pies wrzeszczacy i nadpobudliwy nawet po srodku uspokajajacym, kotka pod kroplowka ...). Potem powrot zatloczonymi tramwajami - trwalo to w sumie prawie do wieczora, i padlam.
Smoczek bardzo daleko, a na co dzien tyle klopotow ...
dzieki Waszej obecnosci mam poczucie, ze to wszystko ma jakis sens, jeszcze, dziekuje za pamiec i za nadzieje
zo