bordo pisze:to chyba nie może być p.JUSTYNKA z tamtego wątku, bo wtedy łapankami zajmowałaby się inna fundacja
andorka pisze: No co Ty???
Koty nieadopcyjne, w niechodliwych kolorach, krótkowłose, co sobie będą (...) zawracali
P.Justyna prosiła KM o pomoc na początku tego roku, bo okociła się oswojona piwniczna kotka. W połowie kwietnia kocięta z piwnicy zostały zabrane, a kotka zaopiekowała się maluchami z Tarnowskich Gór - z podlinkowanego wątku. Później tarowskie maluchy i kotkę-mamkę KM zabrała i znalazla kotce dom gdzieś w okolicach Bełchatowa.
Mniej więcej w tym samym czasie (bo złapane przez mnie kocięta mają ok.pół roku) na podwórku pojawiła się kolejna kotka, oswojona, pewnie wyrzucona domowa, w ciąży. P.Justyna mówi, że wielokrotnie prosiła o sterylkę tej kotki, potem o zabranie jej maluchów - najpierw bez skutku, a potem nikt nie odbierał telefonu.
Kotka znikła jakieś dwa miesiące temu - jeśli wróci, zabierzemy ją na sterylkę.
I jeszcze jedno - p.Justyna nie jest kolejną dziewczyną i miejscem fundacji… Z żadną już nie chce mieć do czynienia....
A tak szczerze mówiąc – to nie wiem, jak w takich sytuacjach postępować. Jadę z łapkami, już jestem na miejscu, jeden kot złapany, drugi wchodzi do klatki, i co? Mam wypuścić?
Albo przez telefon odpytywać ludzi, czy przypadkiem nie mieli kontaktu z kimś-tam i odsyłać wiedząc, że bez sensu?
Koty temu niewinne, a jak nie ciachniemy, to za moment będą kolejne kocięta…
A ja naprawę nie lubię kociąt

.
To bohaterowie historyjki - krówka i burasek, krówka nawet dość oswojona …
