Zowisia pisze:Ale moze ja antropomorfizuje, i ona juz mnie nie potrzebuje, skoro
gdzies ma dobrze. To tylko ja mysle, ona nie mysli. Moze i dobrze,
bo na samo wyobrazenie, JAKIE pretensje moglaby miec do mnie,
ze ja zostawilam ... (skad miala wiedziec, ze wcale nie ...)
Wiem o czym mówisz...
Znam to aż za dobrze
Na cholerę się tak uparłam, aby szukać tego kota jak On może mieć o wiele lepsze warunki niż ja mogę zapewnić...
Ten dom który widziałam wczoraj...
Kolos
3 piętra, balkony, tarasy, ogród - raj (pomijając niebezpieczeństwa)
Inni ludzie przecież mogą prawdopodobnie dać tyle samo dobrego ile ja
Dlaczego Asche miał by mnie pamiętać i chcieć do Nas (ja+psi) wrócić
Powiem Ci Zowisiu jedno
Kiedy przychodziłam do Asche'a do "tamtego" mieszkania (pomimo że to było później raz w miesiącu) On wogóle na to rozstanie nie zwracał uwagi
Leciał jak głupi do mnie
Na złamanie karku
(pisałam kiedyś, że "tamci" próbowali odizolować zwierzęta ode mnie abym nie mogła mieć do niech dostępu, nie móc się nawet przywitać
Asche przez długi okres czasu był kotem "naziemnym" - nie potrafił skakać na wysokość wyższą niż łóżko - takia psia naleciałaość
Mieliśmy ślepą kuchnię z oknen na pokój
Asche wdrapywał się na to okno! i skskał
Skakał pomimo tego że nie umiał wylądować
Słyszałam tylko głuchy stukot główki uderzającej o posadzkę
Nawet nie pisnłą
Później było wielkie MIAU kiedy dawał znać że idzie już
Nie mogli powstrzymać Go aby nie przyleciał do mnie...
Może dlatego przesatli próbować)
Zo tyle czasu minęło, też mam wątpliwości, ale wierzę w to że dla naszych kotków nie ma to znaczenia
Tak samo jak nie miało znaczenia że tak zadko się "tam" pojawiałam - Asche
zawsze witał sie tak samo mocno (a nawet czym dłuższa nieobecność tym bardziej

)
- wydawał sie tylko mówić "Gdzie byłaś

? Stęskniłem sie

" i dawał buziaki
Mam nadzieję że trochę to Cię podniesie na duchu
Ja tym żyję...
A wyprawa rowerowa i wszystko inne, przekonalam sie, nie cieszy wcale,
przykro, ze tak mowie, ale wracalam bardzo szybko z poczuciem, ze
powinnam byc w domu i czekac na Smoczka a nie jezdzic gdzies nie
wiadomo po co.
zo
Wiele rzeczy wydaje się beznadziejne...
Ja niejako zmuszam się aby wyjść gdzieś z koleżankmi
Przyjemności nie cieszą
Nawet nie chcą płynąć łzy, które dawały trochę ulgi...
Chciałabym mieć na to dobrą receptę, ale nie mam

(jedynie mój sierściuch okropny

)
Liczę na to że sie kiedyś ponownie nauczę śmiać
Pozdrawiam cieplutko i przytulam
A +K.
(właśnie męczy że trzeba na spacerek)