Dziękujemy Dziewczyny.
O to tutaj też nadrobię przy okazji.Pamiętacie jak pisałam o kocurku co zabraliśmy i musieliśmy odwieżć.Otóż mniej więcej w tym samym czasie zaginęła nam na lotnisku młoda koteczka.Szara tegoroczna- no już można powiedzieć ze ubiegłoroczna.Damian szukał tej kotki wszędzie.Ale ja mu poradziłam żeby poszedł na koniec lotniska.No niestety sytuacja jest taka że Karmicielka która tam przychodzi- teraz nawet nie wiemy jak często bo rzadko sa jakieś ślady jej jedzenia- przychodzi od drugiej strony i woła koty- które potem niestety bładzą.Zwłaszcza te młode.To bardzo duży błąd że tak robi bo tam koty nie mają żadnych schronień a my na sam koniec jedzenia nie dostarczamy.Wiec jeśli jakiś kot tam zawędruje bo ona go tam wywoła i będzie tam czekał następnego dnia na jedzenie a my nie wiemy w jakie dni ona karmi i wogóle jak często- to niestety będzie siedział i głodny i w zimnym.
Tak było w przypadku tek koteczki.Siedziała w ruinach. głodna, zmarznięta a co najgorsze nie mogła jeść.Zjadła troszke i Damian widział że ma z tym duży kłopot i tak jakby próbowała to jedzenie wypluć.Tak jakby coś jej w buzi bardzo przeszkadzało.
Zadzwonił powiedział co jest i podjęłam decyzję ze trzeba zabrać.Zobaczyć co sie dzieje w buzi.Podleczyć i w zaleznosci co dalej albo odwieziemy albo zostanie.Damian poczekał z kotką, Mąż pojechał samochodem z transporterkiem i kotka przyjechała.W buzi dziąsło czerwone.Bardzo zaognione i poszarpane.Początkowo myślałam że zęby są mocno chore- bo tak mi wynikało z opowieści Damiana.Antybiotyk plus smarowanie żelem i już nastepnego dnia spora poprawa.Juz mogła troche wiecej zjeść i widać było że nie jest to juz takie bolesne.I tak przez kilka dni.
Proludzka,czysta od razu załapała kuwetkę.Bawi sie jest wyluzowana i chyba bardzo wdzieczna.Bardzo szybko dogadała sie z moimi kotami.Generalnie prawie zero stresu od poczatku.I niby ten sam miot co wczesniej zabrany kocurek a zupełnie inny charakter.