K-ów, maluchy z Kryspinowa - kto przygarnie przed zimą?

Rysia ma 8 lat, wygląda na 4 a zachowuje się jak 6 miesięczny kociak :mrgreen:

Panny lubelszczanki mają pierwszeństwo

my poczekamy

W niedzielę rano moge przywieźc kolejne wiadro kotów. Jednak ani dziś, ani jutro nie odważę się jechać samochodem, ale mam pasujące autobusy. Dajcie tylko znać.

oo Marcysia jest miziakiem aż do bólu, mruczy, ugniata (a ciężka jest) i drze się jak nikt nie zwraca na nią uwagi - ale tylko wtedy na horyzoncie nie mam innych kotów

Właśnie, ja błagam o szansę dla Marcysi lub którejś z jej sióstr - Marcysia jest w swoim DT bita przez rezydentów, a to taki kochany kot...

Szalony Kot pisze:Właśnie, ja błagam o szansę dla Marcysi lub którejś z jej sióstr - Marcysia jest w swoim DT bita przez rezydentów, a to taki kochany kot...

podeślijcie pakiet - Marcysię i siostrzyczki - jednego kota nie zastąpi jeden - a trzy po Wiesławie to już będzie coś :-)

Tutaj jest ich wątek:
viewtopic.php?f=1&t=109909

A to skrót mój

Na początku było ich osiem - kochanych, głaskanych, zadbanych. Potem Pani zachorowała i okazało się, że konieczna jest przeprowadzka do kogoś, kto tym razem zadba o nią, a nie wszystkie koty mogły iść razem z nią...trafić do nowego domu...
Córka zgodziła się wziąć AŻ czwórkę z tych kociaków, pozostała czwórka - prawie 14letnia mama Mamba z trójką swych burych, też starszych córek - wylądowały w kociarni.

Zawsze razem, z początku niechętne ludzkiej ręce, stopniowo ulegały urokom głaskania, drapania za uszkiem, kochania, pieszczenia... ale ciągle nie było dla nich stałego domu. Przenoszone z miejsca na miejsce, zawsze razem, co i rusz to otwierające się na ludzi, to znów zamknięte w sobie.

W końcu dotknęła je tragedia - podczas czerwcowych deszczów lecznica została częściowo zalana i matka burasków utonęła. Z drugiej strony uśmiechnęło się dla nich chociaż trochę szczęścia - trafiły do domów tymczasowych, gdzie ktoś stale dba, by nie zapomniały, jak fajnie jest być głaskanym, drapanym, jak fajnie jest budzić w sobie mruczenie...

Pchełka i Majka mieszkają razem, jednak dom jest pełen innych kotów, które nie pozwalają im na swobodne korzystanie z toalety, jeśli Pani nie pilnuje.
Podobnie Marcysia - korzysta z kuwety, ale inne koty czują jeszcze jej strach i nieufność i nie pozwalają korzystać jej z pełni życia, chociaż to taki cudowny pieszczoch...

Nienachalne, ale chętnie przyjmujące każdą pieszczotę. Kuwetkowe, zadbane, zaszczepione, odrobaczone, wysterylizowane, ułożone... Nie mają żadnych wad - są tylko nieco starsze. Co czyni je kotami "tylko" na jakieś 10 lat.
Idealne do pokochania, zwłaszcza do spokojnego domu, bez krzyku i hałasu. Odwdzięczą się pełnią miłości, nie mam co do tego wątpliwości.

Wątek na FB
http://www.facebook.com/event.php?eid=153621714672266
Tam też zdjęcia dziewczynek wydłubane z wątku na miau.

I z nich Marcysia jest chyba w najgorszej sytuacji - bo tam to siostry się wspierają chociaż trochę, a tak to ona sama, opisy z wątku są naprawdę wstrząsające - kuwety bliżej niż ona mieć nie można, a rezydenci i tak nie popuszczają :/

Dzisiaj rano nieoczekiwanie kwestował Kminek i nawet nieźle mu poszło. Za to po drodze tam i spowrotem dał niezły koncert. Wypuściłam go do cat-roomu.
Jutro na 14.00 przywiozę albo Sezama albo Tymianka, bo Majeranek raczej nie w formie.

A jak idzie kwestowanie? ja jutro koło południa wpadnę wrzucić grosika i coś kupić:)

A, i błagam o jakieś informacje o już-jednookim Stefku... jak się czuje?