Jestem po dyżurze, zdenerwowana.
Ktoś założył Jenny ubranko na odwrót, w związku z czym panienka miała kupkę i siku W ŚRODKU!!
A ona miała rozlizane szwy.. w związku z tym infekcja może się jeszcze zaostrzyć. Inna sprawa, że panienki cały czas próbują to zdjąć, więc ubranko się przesuwa i obsikują i tak... Właśnie Maciek prasuje wyprane przeze mnie ubranko Jenny. Pójdziemy jeszcze raz do kociarni żeby jej to założyć i poszukać reszty ubranek. Przydadzą się, bo Aszka również miała rozlizane szwy. Każdy kot z widocznymi szwami powinien być w ubranku, a tu jak na złość ubranek nie ma.
Zwracajmy uwagę na to jak zakładamy ubranka, kot musi mieć jak się załatwić. Jak sobie przesunie w bitwie o wolne łapy to trudno
Powiadomiłam Martę o naszych panienkach, miałam resztki kredytów na karcie więc czekałam aż ktoś do mnie oddzwoni..
Basia nie odbiera i nie oddzwania. Mam nadzieję że wszystko OK z Tobą, Basiu.
Gosia miała koło rany brunatne ale niż się nie jadziło, nie mam pojęcia czy to dobrze czy źle. Zdezynfekowałam i ubrałam.
Gosia jest wkurzona sytuacją, warczała i syczała na mnie podczas szybkiej zdawało by się operacji.
Grządka OK, w ubranku zachowuje się jakby była kiełbaską. Majga się na bok i leży, jak ją się poluźni to się rozluźnia.
Dziczka na hotelu zjadła tylko trochę z miski, to chyba niepokojące.
Lecę założyć ubranko, mam nadzieję że nic strasznego się nie stało.
Update: Jenny w ubranku, zabezpieczona. Koniecznie do weta na ponowne szycie, bo się rozlazło. Pojechalibyśmy, ale jesteśmy totalnie bez kasy

Przekazałam wszystko Martice i idę spać, jestem wykończona...
A jestem zdenerwowana raczej nie sytuacją z rozgryzionymi szwami, tylko ogólnie. Myślę, że pomoc medyczna jest ponad moje siły - nie wiem, kiedy moja panika jest uzasadniona, a kiedy to drobiazg i należy to zostawić. Zdałam sobie sprawę, że choć uwielbiam koty, boję się ich. Jest też możliwe, że mam podwyższony poziom lęku po tabletach, które łykam
