» Nie sty 24, 2010 20:58
Re: [Białystok6] prawie zamarznięta Sopelka i "syberyjka" s.55
kot jest dziś tam gdzie wczoraj złapałyśmy go z Drewą, a w tamtym bloku na parterze nikt nie ma kota ani kotki, więc zagląda po balkonach i miauczy po co? u mnie był też dziś dwa razy oczywiście jedzonko stoi, mojej kotki na ten mróz nie wypuszczam, dziadków pełnojajeczny przychodzi, posiedzi zje ,a potem miauczy i dzwonię do dziadków i wychodzą po niego, byłam przed chwilą z latarką miauczy pod tym drugim blokiem, przedostatniej nocy pchał się do piwnicy, więc chodziło mu o ciepełko, żeby nie sąsiad... co do agresji tego kota, rozmawiałam z dziadkami, mają przecież klika "świeżych" i żaden nie jest agresywny, ten kot musi być źle traktowany w domu, to opinia babci która koty chowa i pomaga ponad 30 lat, więc autorytet nie do podważenia, właśnie dziś przygarnęli jeszcze jednego, na 40 m2 mają 8 i dwa w piwnicy, i babcia 81 lat która musi się schylać myć, sprzątać kuwety, dbać o nie, dziadek który w wieku 90 lat jeździ codziennie na giełdę po wątrobę, babcia powiedziałam, że tego "persowatego" trzeba wpuścić do piwnicy, bo pchał się do nich na siłę, pochodziłam po sąsiadach, kilku go widuje, czeka przy klatkach aby go ktoś wpuścił itd...a co do zajęcia się osobiście to się nim zajmę, chodzi mi o to, że nie mam pieniędzy, w tym miesiącu dostałam 740 zł wypłaty,a w lutym mam mieć 500 albo bezpłatny, także tylko mrozy się kończą i wybieram się za granicę, na chwilę, a pisałam ile kotów dokarmiam, pomagam dziadkom, za własne pieniądze kupuję leki, i też jedzonko jakieś wrzucam, dostałam w sumie 3 kuwety od ludzi z Polski, kupuję i noszę piach, oni nie mają siły i proszą mnie o pomoc, więc pomagam i jestem tam codziennie, poza tym nie ma mnie w pracy , też "towarzystwo"kocie , teraz kupiłam jedzonko i dokarmiała koleżanka i jeden z portierów się zlitował, więc uważam że dużo robię nie będąc nawet członkiem żadnej organizacji, i czasem trochę mi za ciężko, napisałam pismo do UM w sprawie pomocy dla dziadków, bo prosili mnie o to, żeby chociaż dziadek za to co zrobił na tym osiedlu, otrzymywali jakąś pomoc w karmie, żwirku, bo jest ciężko,
co do paragrafów to liczy się przede wszystkim dobro zwierzęcia, a skoro ten puchaty kot jest tu ciągle, sąsidka mówiła że też mu dawała jedzenie w śmietniku, i ogólnie błąka się od klatki do klatki... postaram się tym zająć we własnym zakresie, a co do organizacji to zamierzam wstąpić do pewnej, mam właśnie kontakt z rzecznikiem prasowym tej organizacji broniącej praw zwierząt, a poza tym dziadkowie coraz starsi,co z kotami jak zaczną być niedołężni ....tu jest duży problem, kto pomoże...
Ostatnio edytowano Nie sty 24, 2010 21:33 przez
Kocia Lady, łącznie edytowano 1 raz