Byłam dzisiaj u pani Danusi. Zabrałyśmy Filipka do lekarza - ma grzybicę, dostał tabletki i mamy nadzieję, że za 3 tygodnie (tyle ma trwać kuracja) będzie zdrowy. Jest okropnie biedny, mordka mu wyłysiała, ucho chore (świerzb - też oczywiście już jest leczony), na szczęście pyszczek w środku już całkowicie zdrowy i nie ma problemów z jedzeniem. Plamka też zarażona grzybicą, ma duże zmiany skórne no i również świerzbowca. Psotka dalej w złym stanie (zapalenie centralnego układu nerwowego), ale jest nieznaczna poprawa, próbuje stanąć na łapkach i nawet robi 2, 3 kroki. Ale ciągle bardzo słaba. Pozostałe koty narazie zdrowe (i mam nadzieję, że tak zostanie), chociaż przy grzybicy to wiadomo, co się może stać. Tak więc sytuacja nieciekawa, brak pieniędzy na wszystko i niestety jeszcze te choróbska. Maluchy rosną jak na drożdżach. Trójka rodzeństwa skończyła w piątek 3 miesiące i rozrabiają jak to kociaki. Dzisiejsze zdjęcia - były zaspane i nie miały zamiaru zmienić zajęcia, tak więc zdjęcia takie sobie.

A maleństwo ostatnio przygarnięte - ok. 5 tygodniowa koteczka też wyrasta na śliczną panienkę. Ma ogromy apetyt, oczywiście korzysta z kuwety - jest przesłodka. Zrobiłam jej parę zdjęć, tak na chybcika, bo dzisiaj w klinice był jakiś obłęd - czekałyśmy ponad 2 godziny na wizytę.


No, ale najważniejsze, że kocury są leczone. Ale sytuacja ciężka - jak to u pani Danusi - brakuje wszystkiego. I niestety nikt nie dzwonił w sprawie maluszków - a one powinny iść jak najprędzej do domków bo dziczeją. Pani Danusia nie ma dla nich czasu, a kociaki są coraz starsze. Jedynie maleństwo garnie się do człowieka. Żeby chociaż kociaki znalazły domki to już byłoby jakieś odciążenie dla p. Danusi. Tylko jak ją znam, to zaraz przyniesie jakąs nową biedę, bo nie potrafi przejść obojętnie obok cierpiącego zwierzęcia.