wczoraj wróciłam z pracy, a Borowka jak gdyby nigdy nic sobie chodzi, nie placze wcale

pojechalysmy do weta, tam zostala gruntownie obmacana i zbadana. nawet nie jeknela. nasza wetka stwierdzila, ze gdyby ja cos bolalo, to juz dawno by ja pogryzla przy badaniu. ogolnie jelita lepiej, ale jest tam jeszcze kawalek tej zastarzalej kupy, ale mniejszy, czyli powoli z kociny wylazi. brzuszek w porzadku, nie obolaly, wcale nie napiety. wetka stwierdzila jedynie, ze wewnetrzne szwy powolutku jej sie rozpuszaja i wyczuwa zgrubienia, w tym miejscu gdzie sa, i ze najprawdopododbniej te szwy ja po prostu ciagna przy podnoszeniu i dlatego nie chce byc podnoszona. ogolnie panna u weta i caly wczorajszy wieczor byla bardzo wyluzowana, przy myciu robila takie wygibasy, ze nie moglo ja nic bolec.
najprawdopododbniej mamy kocia histeryczke, byc moze kaftan tez ja denerwuje no i te szwy moga ja ciągnąc..
w kazdym razie na razie obserwujemy. nie podnosimy, jesli nie chce i dajemy spokoj. kota caly czas ma apetyt, kupki robi, temperature ma bardzo dobra. dzis rano jako pierwsza stawila sie w kuchni na sniadanie i poganiala mnie, zeby szybciej dawac.
trzymamy wiec kciuki za dochodzenie do siebie i oby te jej wczorajsze placze to byl falszywy alarm.
naprawde licze na to, ze teraz bedzi juz tylko lepiej.