Berni, ja przy każdym ciężko chorym kocie mam wyrzuty sumienia, gdy umiera. Jest tak, że z byle czym człowiek leci do weta, a gdy jest coś poważnego to się spóźni.
Z Balbinką spóźniłam się 3 miesiące, z Malwinką miesiąc. Gdybym mogła cofnąć czas....
Człowiek nie jest karetka pogotowia. Nie jest jasnowidzem. Najgorsze choroby zjawiają się nagle lub podstępnie, po cichu niszczą kota. My też mamy słabsze dni. Czasami człowiek po prostu chce odpocząć, odetchnąć.
Gdy dzisiaj dzwoniłam do kliniki, do Wrocławia powiedzieć, że Malwinka nie zyje, wet mi powiedział, że bardzo dużo zrobiłam dla kotki, że nie mogę gdybać co by było, gdyby... bo zwariuję. I ma chyba rację. Błędy robi się zawsze.
Ja też tęsknie i płaczę po moich kotach. Czasami jest mi bardzo źle, ale co to pomoże? Ich już nie ma. Nie wrócą.
Musisz zyć dla kotów, które pozostały. One Ciebie potrzebują. Twojego dobrego słowa, rąk, opieki.
Trzymaj się. Zrobiłaś wszystko dla Maszy. Ona to wiedziała i była Ci wdzięczna.