» Wto cze 27, 2006 18:38
Witam ponownie:)
1. Potrzebuję JEDNĄ zmotoryzowaną osobę, która mogłaby o 5.45 zjawić się u p. Ewy i ją zabrać wraz z jakimiś niedobitkami sprzętu, które ma. Chyba 1-2 łapki i tyle, więc może być nawet maluch...
To jest bardzo blisko bazaru, więc nie trzeba wstawać wczesniej:)
Mamba30, może możesz???
2. Próbuję załatwić bysmy nie musieli płacić za parking, ale niestety nie mogę zagwarantować, że się uda...
3. Czarny kociak już u Katy - na pewno go postawi na nogi, zresztą on tylko obrzydliwie wygląda, jako pierwszy wstawił mordę do miski z żarciem. Jestem pozytywnie nastawiona.
4. Reszta kociąt (3 sztuki) są w stanie dobrym z plusem, tzn. jeden bury i tri w zasadzie nic nie potrzebują (no, może parę dni kropli, a może i to nie), a drugi bury - jedno oko ma piekne, a drugiego na razie nie widać, masa ropy i opuchnięte spojówki... Ale już po kilku godzinach od pierwszego zakroplenia oczu genta - opuchlizna zaczęła schodzić, mam nadzieję, że jutro będzie już coś więcej wiadomo.
Dla tej trójki przydałby się szybko dom - bo w lecznicy niestety mają szansę coś złapać, a są w zasadzie zdrowe! Są śliczne, syczą jak małe żbiki i próbują zwiewać:) kochane słodyczki:)
5. Już rozmawiałam z Katy o pomyśle ze Strażą - uznałyśmy, że zdecydujemy na miejscu, czy będziemy kogoś prosić o ocenę ryzyka czy nie. Na pewno nie będziemy po tych ruinach łazić bez oceny fachowca.
tu jeszcze dwa podpunkty:
a) teren jest ogrodzony porządnym połotem i zamykaną furtką. na pewno nie dlatego, by czegoś nie ukraść, bo nie ma co kraść. Czyli ze względu na niebezpieczeństwo. Są tam m.in. zapadające się piwnice - w tamtej części też nie będziemy chodzić.
b) i druga sprawa, dla mnie też trudna i dyskusyjna: czy jest sens za wszelką cenę ratować ten miot kociąt, skoro:
- pewnie są chore
- nie mamy miejsc w domach tymczasowych nawet dla tej reszty.
Ja jestem osobą bardzo emocjonalną i emocje mówią mi: ratować - one żyją i mogą cierpieć. Ale włącza sie też rozum, który mówi: i tak nie uratujemy wszystkich kociąt na świecie, ani nawet w Warszawie.
Nie wiem, która opcja wygrywa, nawet u mnie. Pogadamy o tym na miejscu.
6. Czy ktoś z osób jadących na akcje ma jakąś sporą składaną klatkę, np. klatkę wystawową i mógłby ją zabrać? bo tak mi przychodzi na myśl, że te kociaki spod budy najłatwiej byłoby złapać właśnie tak - wstawić żarcie do dużej, przestronnej klatki, odsunąć się. i jak matka wejdzie i będzie jeść, to i maluchy powinny przyleźć (dziś matka sprawdzałą teren zanim maluchy wyszły). i wtedy można zdalnie (np. żyłką -działa, sprawdziłyśmy) zamknąć drzwi klatki w momencie, gdy w środku jest spora grupka - musiałybyśmy poczekać, aż przyjdą wszystkie. Pozostaje tylko drobny problem jak potem wyjąć dziką matkę i przełozyć ją do transportera... ale jakos damy radę...
piszę o tym, bo na te maluchy łapka się nie sprawdzi chyba, bo najpierw wychodzi matka i dopeiro jak jest ok, to przychodzą małe. Czyli jakby sie matka zamknęła w łapce, to by maluchy już nie wylazły spod budy...
jeśli nikt nie ma klatki dużej, to trudno, spróbujemy taką pułapkę zastawić z dużego transportera lub klatki łapki jakoś, pokombinujemy... ale może ktoś ma?
7. o 9-ej był już upał nie do zniesienia i wszystkei koty się pochowały. Jeśli w czwartek będzie tak samo gorąco, to obawiam się, że akcja nie będzie miała sensu później... no ale zobaczymy, może będą łazić mimo upału...
8. Mądre głowy niech już dumają nad następującym problemem:
- matki próbujemy łapać w klatki-łapki
- kociaki - niestety nagonką z podbierakami.
- jest oczywiste, że po każdej takiej nagonce - koty zaszywają się w mysie dziury i ich nie ma, trzeba czekać aż sie uspokoją.
- To zajmuje czas.
- a tego czasu mamy bardzo mało, bo aktywność kotów kończy się ok. 9-ej...
- krajobraz wygląda tak: koszmarny gąszcz krzewów, kupa rozmaitych śmieci pod nogami, sporo szczelin, przez które koty sie mogą przemykać, a my nie bardzo. W rogu - ruina, w jej pobliżu zapadajace się piwnice...
no więc od czego zaczynamy po przybyciu na miejsce??? od rozstawienia klatek, czy od nagonek na maluchy? a może nastawiamy klatki, czekamy 10 minut, a potem gonimy??? jakieś pomysły???
koty spod budy - CHYBA 3 kociaki (chyba, że te małe jeszcze żyją) i 2 matki to osobna sprawa - tam postawimy jedną osobę wprawioną w łapaniu kotów za kark i panią Ewę + 1 pułapkę + transportery (no chyba, że ktoś przyniesie klatke wystawową, to jeszcze i ją). o nich na razie nie myślmy. poradźcie jak łapać te w gąszczu.
