CZĘSTOCHOWA - H E L P !! CZTERY kast. młode kocury s 12

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lip 24, 2006 21:38

Magdziak pisze:wrócił ten kotek ...spod mojego bloku........"wrócił"......przyniosły go dzieci, które go wtedy wykradły; znudziły się...cholera, dość że jest strasznie wychudzony to jeszcze juz nie boi się ludzi..........okropnie sie boje o niego..gdyby byl dziki to wiedzialby ze trzeba wiac przed dziecmi......
widzę, ze kociaków w czewie nikt nie chce.....jak tylko sie wyprowadze to zabiore go ze sobą, ale teraz nie moge o zabrac nawet na tymczas :-(
cholera!
Z dobrych wieści - o ile ktoś tu jeszcze zagląda i chce się cieszyć ...mamy 130 zł i obiecane 80 zł z Wrocławia (na poczatku sierpnia) na te klatke dla kocic. Wierze, że jeżeli ją bedziemy mieli więcej osób zdecyduje się na sterylizacje kotek


Nie zapomnij opisać ze szczegółami jak go dzieci zamęczały :roll:

Cieszyć się czytając Wasz wątek 8O Czytając o kociaku, któremu nie udzielono pomocy w sytuacji realnie zagrażającej jego życiu, cieszyć się z klatki 8O Za dużo wymagasz.

Chiara

Avatar użytkownika
 
Posty: 7767
Od: Pt mar 18, 2005 20:40

Post » Pon lip 24, 2006 21:45

własnie mi sie przypomniało, że przeciez nic nie napisałam o malusiej czarnej koteczce :)
tzn, wydałam ją jako koteczke, ale pozniej miałam wątpliwości czy aby napewno to dziewczynka ;) Domek kategorycznie nie zyczył sobie kocurka, więc była obawa, że wróci do mnie. Poza tym to był mały dzikus - po pierwszej nocy relacja włascicielki nie była zbyt optymistyczna .... Teraz jest zdecydowana zostawić czarne małe choćby sie okazało kocurkiem :] juz sie oswoiło i bardzo sie podoba 8)
Obrazek

florida_blue

 
Posty: 1951
Od: Nie cze 18, 2006 11:19
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Pon lip 24, 2006 22:06

Chiaro niestety nie mogę Ci opisać ze szczegółami jak kotka męczyły dzieci, bo kociak zniknął tej nocy kiedy sie pojawił (tz. kedy kocica go przyniosła pod blok)
Dziś został przyniesiony pod blok przez dzieci (podczas mojej nieobecności) więc stąd mój wniosek, że kocie zostało zabrane przez dzieci, i przez te dzieci spowrotem zostało przyniesione.
Niestety nie "zdybałam" tych dziewczynek, więc nie przekaże szczegłów znęcania...
Fakt jest taki że kotek jest zagłodzony i oswojony juz niestety - szukam dla niego domu odkąd wrociłam.
Może za dużo wymagam - cieszę się, że w sytuacji, kiedy nikt nie chce pomóc mamy już cześć sumy na klatke po sterylizacji kotek. Póki co to jest argument- bo nikt kotki nie chce do siebie brac do domu.
Nie ma sie rzeczywiście z czego cieszyć - dziękuje za dołowanie......

Magdziak

 
Posty: 1038
Od: Wto lut 07, 2006 13:14
Lokalizacja: Olsztyn k/Częstochowy

Post » Pon lip 24, 2006 22:31

Chiara pisze:Nie zapomnij opisać ze szczegółami jak go dzieci zamęczały Rolling Eyes

Cieszyć się czytając Wasz wątek Shocked Czytając o kociaku, któremu nie udzielono pomocy w sytuacji realnie zagrażającej jego życiu, cieszyć się z klatki Shocked Za dużo wymagasz.


Chiara, chyba nie rozumiem o co ci chodzi.... Madzia do mnie wydzwania, ja po wszystkich znajomych błagam o tymczas z zapewnieniem jedzenia, zwirku i ogólnie wszystkiego co potrzeba, nikt kociaka nie chce.... To malenkie kocie - Madzia ma koci katar w domu a ja niechetnie nastawioną do wszelakich kociaków/kotków/kiteczków rodzinkę i dodatkowo na tymczasie jeszcze kochającą koty młodziutką i mało delikatną bokserkę. Bokserka jest wychowana z kotem i czasem ich zabawy wyglądają dość brutalnie, mój Ramzes zamieszkał na parapecie i jej unika. W srode naprawdopodobniej trafi do mnie trójłapkowe kocie - przed transportem i nie wiem jeszcze gdzie bedzie mieszkało...

Co do klatki - tego juz wcale nie komentuje ....

Zobacz ile osób w Warszawie, na Śląsku czy w Poznaniu zajmuje sie kotami - z nami NIKT nie nawiązał kontaktu żeby jakoś AKTYWNIE pomóc - mam na mysli kogoś z Częstochowy, nie mówie tu o Stowarzyszeniu, bo to zupełnie inna sprawa.
Odzew był tylko od "czatera", od dziewczyny która zaproponowała pomoc przy klatce oraz od jednej pani, wspomogli nas i wspomagają finansowo i duchowo. Łącznie 3 osoby. Oczywiscie dziękuję im bardzo, bo bez ich wsparcia ( i zresztą Waszego jako Stowarzyszenia też) dawno dałabym sobie juz spokój ze wszystkim.
Nie mamy nikogo kto zabrałby kociaki na tymczas... Ani dla tego od Madzi ani dla dwóch małych burasków bez mamy. Ja codziennie sprawdzam czy są dwa... Czy JESZCZE są...
Są malutkie, czarne sie oswoiło w 4 dni a było najdziksze, nie mają wiecej niż 8 tyg teraz - są idealne do zabrania... i prosze powiedzieć CO mam zrobić? Ludzie tylko dokarmiają - i tak jest ok... Sobie głupia wymysliła koteczce krzywde taką robić, kto to widział ....
Obrazek

florida_blue

 
Posty: 1951
Od: Nie cze 18, 2006 11:19
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Pon lip 24, 2006 22:42

florida_blue pisze:Zobacz ile osób w Warszawie, na Śląsku czy w Poznaniu zajmuje sie kotami - z nami NIKT nie nawiązał kontaktu żeby jakoś AKTYWNIE pomóc - mam na mysli kogoś z Częstochowy, nie mówie tu o Stowarzyszeniu, bo to zupełnie inna sprawa.
Odzew był tylko od "czatera", od dziewczyny która zaproponowała pomoc przy klatce oraz od jednej pani, wspomogli nas i wspomagają finansowo i duchowo. Łącznie 3 osoby. Oczywiscie dziękuję im bardzo, bo bez ich wsparcia dawno dałabym sobie juz spokój ze wszystkim.
Nie mamy nikogo kto zabrałby kociaki na tymczas... Ani dla tego od Madzi ani dla dwóch małych burasków bez mamy. Ja codziennie sprawdzam czy są dwa... Czy JESZCZE są...
Są malutkie, czarne sie oswoiło w 4 dni a było najdziksze, nie mają wiecej niż 8 tyg teraz - są idealne do zabrania... i prosze powiedzieć CO mam zrobić? Ludzie tylko dokarmiają - i tak jest ok... Sobie głupia wymysliła koteczce krzywde taką robić, kto to widział ....


Dziewczyny, po prostu róbcie swoje. Sterylizujcie, ratujcie, zabierajcie do domów, łazienek, bezpiecznych piwnic itd. koty, znajdujcie im domy. Róbcie co się tylko da najlepiej jak pootraficie. Wczesniej czy później ludzie będą się do Was zgłaszać, współdziałać. Zobaczycie...

A co do zaglądania i cieszenia... no, nie da się nie da, zglądać do każdego wątku i na bieżąco odpisywać, rozmaiwać... nasze własne wątki nie są aktualizowane tak często jak byśmy tego chcieli...

No, więc, nie dołujcie się brakiem entuzjastycznych wpisów, tylko, alleluja i do przodu, jakby powiedział pewien zakonnik z Torunia :twisted:[/url]

janykiel

Avatar użytkownika
 
Posty: 2457
Od: Wto lip 05, 2005 19:54
Lokalizacja: miejscowy od 2002: ex Gandalf Jarka, ex janykiel3, ex ascalithion:P, ex Jose AB

Post » Pon lip 24, 2006 22:54

Jose Arcadio Buendia pisze:
Dziewczyny, po prostu róbcie swoje. Sterylizujcie, ratujcie, zabierajcie do domów, łazienek, bezpiecznych piwnic itd. koty, znajdujcie im domy. Róbcie co się tylko da najlepiej jak pootraficie. Wczesniej czy później ludzie będą się do Was zgłaszać, współdziałać. Zobaczycie...

A co do zaglądania i cieszenia... no, nie da się nie da, zglądać do każdego wątku i na bieżąco odpisywać, rozmaiwać... nasze własne wątki nie są aktualizowane tak często jak byśmy tego chcieli...

[/url]


Ale ja NIE MAM piwnicy, zadnej... Nie mamy nawet garażu pod blokiem. A i mieszkanie - to już bardziej skomplikowana sprawa... NIESTETY... W skrócie - nie moje.

Sukcesów mamy na koncie niewiele - porównując do innych - maciupeńko... 3 kociaki w nowych domach, jeden ma zapewniony tymczas i to jeszcze w Warszawie (chyba go tam teleportujemy :/...) , tylko 2 kotki wysterylizowane :) To wszystko...

I dziękuję za ciepłe słowa :)
Obrazek

florida_blue

 
Posty: 1951
Od: Nie cze 18, 2006 11:19
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Wto lip 25, 2006 10:34

Florida myślę, że przetrzymywanie po jednej kotce po zabiegu jest wkładem, który przyniesie bardzo dobry, długofalowy efekt. A wyserylizowanie dwóch kotek to sukces, każda sterylizacja to sukces.

Magda, nie rozumiem jak można zostawić oswojonego, głodnego kociaka bez matki i schronienia na dworze i pisać sobie o tym w internecie. On nie ma szans. Nie ma gdzie spać, nie ma co jeść. Grożą mu dzieci, psy, samochody itp. To koszmar. Zdołowałam Cię ? Ty mnie też.

Piszecie, że w innych miastach jest dużo ludzi pomagających kotom. A przeczytałyście ile jest tam kotów ? Nie ulegajcie złudzeniu, że inni mają łatwiej, bo to bzdura. Zajmujecie się kilkunastoma kotami i świetnie dacie radę.

Zauważyłam, że kiedy staje na Twojej drodze kot potrzebujący pomocy zawsze jest tak samo. Albo TY zareagujesz albo on umrze/urodzi.

Chiara

Avatar użytkownika
 
Posty: 7767
Od: Pt mar 18, 2005 20:40

Post » Wto lip 25, 2006 10:51

A ja dzisiaj tez zostawiłam ...

Juz musiałam jechać, czekali na mnie, teraz jestem poza domem. Zadzwonił domofonem karmiciel, czy to mój kot na dole w krzakach. 8O

Okazało sie, że w krzakach, tam gdzie stoi budka Zygmunta i tam gdzie sie karmi stoi szary kontener z dorosłym kotem w środku. Własciwie raczej kotką, bo to szylkret. Kot wcisniety w sam koniec, jak zajrzelismy zaczał burczec i posikał sie... Musiałam jechać, pan obawiał sie ze kota ktos wypusci a kontener zabierze, że tylko czekać na dzieciaki... Prosiłam go, żeby chociaż do wieczora przetrzymał obojętnie gdzie - w łazience, na balkonie.. To ten sam karmiciel, który nie chciał przechować Zygmunta po sterylizacji, szczerze mówiąc licze na to, że zostawiony sam sobie jednak sie nią zajmie.
Powiedziałam, że do weterynarza moze z kotem zajrzeć - a weterynarzowi teraz zdałam relację i powioedziałam, żeby przekazał, żeby nie wypuszczac. Kot jest pewnie domowy tylko zachował sie tak ze stresu....

SZOK ... CO mam zrobić ??? Mam nadzieje, że kota nie wypusci.... Nie mam z nim kontaktu i siedze tu jak na szpilkach... W domu bede ok 21 DOPIERO.
Obrazek

florida_blue

 
Posty: 1951
Od: Nie cze 18, 2006 11:19
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Wto lip 25, 2006 17:21

a ja nie mam do was kontaktu dziewczyny
:crying:
Obrazek

Ukradły mi po kawałku serca... Behemot, Figelotka, Pirat, Rutka, Burratino...

olifka1

 
Posty: 1283
Od: Czw sty 05, 2006 19:00
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Wto lip 25, 2006 21:59

uffff, juz po rozmowach wszystkich ...

przyjechałam...
kontaktowała sie ze mną oliffka, wiec na szybko jeszcze do karmicieli. Okazało się, że otworzyli jej ten transporter w krzakach (bez komentarza 8O), dostała jedzenie i wode ale ... NIE RUSZYŁA SIĘ ! Nie wyszła z niego przez cały dzien. Poszłam tam z karmicielem i jego żoną, juz cłkiem zrezygnowana, ale ona BYŁA. Zamknelismy kontener i po małych negocjacjach zabrali ją do domu. Oliffka znalazła dom tymczasowy - docelowy też jest już dla koteczki. Jutro zostanie zabrana do weterynarza na przegląd a pozniej pojedzie do tymczasowego :) !!!!!!!!! DZIĘKUJĘ :)

Tak więc z tej czesci jestem zadowolona - martwi mnie jej stan psychiczny - kota wygląda na zadbaną - jest sliczna, ma ładne błyszczace futerko , błyszczące oczy... tylko ze sie panicznie boi... Boi sie poruszyć. Jest maksymalnie zestresowana. Burczy i broni sie pazurkami przed wkładaną ręką... Poniewaz cały dzien siedziała w tym kontenerze, opiekunowie zdecydowali sie go wymyć ( i kote przy okazji też ;) - zawineli ja w recznik i przetarli gąbką. Mam nadzieje że dojdzie do siebie w domku tymczasowym, jak zazna troche spokoju...
Obrazek

florida_blue

 
Posty: 1951
Od: Nie cze 18, 2006 11:19
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Śro lip 26, 2006 19:02

dzisiaj szylkretka pojechała do swojego domu tymczasowego, będzie pod opieką oliffki :king: - u karmicieli sie już troszeńkę odprężyła i wyszła z transporterka.. Jest przesliczna :1luvu:

Madzia przyniosła przy okazji swoje kocie (tą brzydką biało- burą koteczkę męczoną przez dzieci) - koteczka okazała się przesłodka - milusia, maksymalnie towarzyska (zamknieta na chwile sama u mnie bardzo sie popłakała) - po prostu koteczka IDEALNA :love: takiego słodziutkiego kociaka dawno nie widziałam. Odrobaczyłam i odpchliłam frontline. Madzia niosła ją do domku tymczasowego - i tu potrzymam Was troszke w niepewności :twisted: (dam Madzi szansę się dopisać )



Ogólnie - REWELACYJNY dzień :)))
Ostatnio edytowano Śro lip 26, 2006 21:13 przez florida_blue, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

florida_blue

 
Posty: 1951
Od: Nie cze 18, 2006 11:19
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Śro lip 26, 2006 20:21

Kocia szylkretka jest już u mnie, a właściwie w domu mojego chłopaka sobie zamieszkała :)

Ja nie rozumiem o co tyle hałasu, bo kotka od razu wyszła z transporterka, i choc co prawda zaszyła sie najpierw za wersalkę, to dała sie namówić na jedzonko z puszki. A jeszcze nie zdążyłam dotrzeć do domu (4 minuty drogi :) )jak dostałam smsa, że kotka jak pojadła to wyszła i zwiedza pokój :lol:

A tym dzieciaku którego miała dzisiaj Magdziak mam dobre wieści, ale cicho sza... Magdziak sama napisze :wink:
Obrazek

Ukradły mi po kawałku serca... Behemot, Figelotka, Pirat, Rutka, Burratino...

olifka1

 
Posty: 1283
Od: Czw sty 05, 2006 19:00
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Śro lip 26, 2006 21:10

olifka1 pisze:Kocia szylkretka jest już u mnie, a właściwie w domu mojego chłopaka sobie zamieszkała :)

Ja nie rozumiem o co tyle hałasu, bo kotka od razu wyszła z transporterka, i choc co prawda zaszyła sie najpierw za wersalkę, to dała sie namówić na jedzonko z puszki. A jeszcze nie zdążyłam dotrzeć do domu (4 minuty drogi :) )jak dostałam smsa, że kotka jak pojadła to wyszła i zwiedza pokój :lol:




WOW.... czyli to jednak stresssss... A da sie dotknąć ?? Jeszcze bedzie z niej myziaczek :)
Obrazek

florida_blue

 
Posty: 1951
Od: Nie cze 18, 2006 11:19
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Śro lip 26, 2006 21:18

Oj, nie da się dotknąć jeszcze - syczy.
Tak więc ma na razie święty spokój, nawet pochłeptała trochę wody z miseczki.
A może kotka miała jakieś obawy przed kotką właścicieli??
Obrazek

Ukradły mi po kawałku serca... Behemot, Figelotka, Pirat, Rutka, Burratino...

olifka1

 
Posty: 1283
Od: Czw sty 05, 2006 19:00
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Śro lip 26, 2006 21:27

napewno - ich kotka nasyczała i naburczała na transporter :] zresztą widziałaś chyba, że swoją kotke zamykali w drugim pokoju ...
Obrazek

florida_blue

 
Posty: 1951
Od: Nie cze 18, 2006 11:19
Lokalizacja: Częstochowa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Myszorek, puszatek i 100 gości