Slonko,ja nie wiem czy odpusci, te psy sa ogromnie kochliwe.
Gallo, Chester dosc uparty, ma wlasne zdanie, ale moze z czasem argumenty podzialaja.
Kota, w koncu nie dawalismy, bo laskawie zaczal troche jesc, wiec oszczedzilam mu tego....co nie znaczy, ze jak bedzie trzeba to nie damy
Ale mam problem, znowu((( Juz mi rece opadaja.
Chester spal grzecznie na parapecie, pozniej przeskoczyl na fotel. Jak wstal zaczelam go miziac, gdy dotknelam lapy rozkrzyczal sie tak okropnie jak nigdy dotad.Lapa spuchnieta, dotkniecie powoduje straszny koci krzyk. Nawet przy czwartej probie wbicia wenflonu nie bylo takiej reakcji. W ogole nigdy.
Lekko utykal, ale nieznacznie. Wylizywal lapke, po chwili zobaczylam ze jest na niej krew ( wczesniej nie bylo).
Znowu go wzielam i zaczelam ogladac, plakal, warczal, ale juz sie nie rzucal z pazurkami.
Nie mam zielonego pojecia co mu sie stalo
Tam jest chyba malenka dziurka, raczej nie rozciecie.
Nigdzie nie lazil, z niczego nie spadl.Gdy spal na fotelu podchodzily do niego psy i go lizaly. Gdyby ktorys go ugryzl to przeciez by nie dal sie pozniej lizac. Zreszta, to bzdura.
Wyplukalam to woda utleniona.Stad wiem, ze jest mala dziurka. Teraz krew przestala leciec i lapa jest jakby mniej spuchnieta.
Oczywiscie natychmiast dzwonilam do wet, tez byla zaskoczona. Chester mial na tej lapce maly krwiak po zastrzyku, ale zastrzyk byl 2 tyg. temu.
Zreszta krwiaki nie wyrywaja, tak sie zachowuja wrzody. On nie mial zadnego wrzodu. Jest miziany, glaskany, mietoszony, przeciez bym zauwazyla!
Zaczyna mnie to wszystko przerastac((
Co to moze byc????