Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt sie 12, 2005 20:05

próba

Mju

 
Posty: 39
Od: Czw sie 11, 2005 9:25
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt sie 12, 2005 21:51

Rudik cudny - moje marzenie, które na pewno jeszcze kiedyś spełnię :). A co do gryzienia, to moje się lubią, ale też czasem się gryzą w zabawie, aż piszczą...
Obrazek

Maggda

 
Posty: 1527
Od: Sob lut 05, 2005 16:21
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie sie 14, 2005 22:30

Hm to prawda, jak się koty nie zaakceptują może być taka sytuacja jak u mnie - syczenie na siebie i fukanie, ale w końcu walki ustaną. Nie jest powiedziane, że koty NA PEWNO się polubią - rzadko kiedy bywa inaczej, ale bywa.... teraz to tylko się cieszę, że mam duży dom i dużo miejsca na podwórku, bo inaczej kocice by się pozabijały.... [mała Gwiazdka lepiej dogaduje się z naszym owczarkiem niemieckim niż ze starszą kocią...]

Moja Fryga też "polowała" na małą (bez żadnego dźwięku się na nią rzucała i od razu zaczynała kopać, gryźć, kąsać), czasem w ramach zabawy, ale najczęśniej niestety na powaznie :/ Kiedyś biły się okropnie, teraz już "tylko" syczą na siebie (są razem ponad pół roku) i mimo moich chęci i nadziei nic nie zapowiada jakiejkolwiek zmiany ich nastawienia :/.

Bywa, że śpią w odległości 2 m od siebie - ale jak do tej pory tylko raz udało im się przekroczyć te "magiczne" 2 m bez walki ;).
Obrazek

Nakasha

 
Posty: 455
Od: Sob lut 19, 2005 19:05
Lokalizacja: Białystok - Kuriany

Post » Śro sie 17, 2005 8:38

Hej!
U nas postaremu - Rudik nadal bije Mikado, dziś na chwilke udało jej się do niego przytulić ( na zdjęciu z podpisu widać Rudikową pupcię:)), ale to była tylko chwilka i zaraz Rudik się zirytyował i mała dostała łapą... :(

Mju

 
Posty: 39
Od: Czw sie 11, 2005 9:25
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sie 17, 2005 8:55

Jak zdązylas zrobić fotkę, to nie była to taka krótka chwila.:)
Ambroz do tej pory pacnie łapa Inke, jak go zaczepia za bardzo albo włazi tam gdzie nie powinna.
MASZ NA FOTCE PIERWSZE PRZYTULENIE- BĘDZIE OK! :)

azis

 
Posty: 1359
Od: Śro cze 01, 2005 7:26
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro sie 17, 2005 9:06

ja mam tel. komórkowy z aparetem był pod ręką i tylko dlatego się udało - drugiego, obejmującego całość - i Rudika i Mikę juz nie zdązyłam:(

Mju

 
Posty: 39
Od: Czw sie 11, 2005 9:25
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sie 17, 2005 9:22

Spokojnie Mju.Sprawdziłam na datach zdjęc- moje sie przytuliły dopiero po 20 dniach...
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=29929

azis

 
Posty: 1359
Od: Śro cze 01, 2005 7:26
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie sie 21, 2005 9:09

jak widać z podpisu, jest juz lepiej... niestety Rudik nadal ma "ataki" agresji...

Mju

 
Posty: 39
Od: Czw sie 11, 2005 9:25
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sie 23, 2005 10:46

tak sie cieszylam, ze moje "dziewczyny" juz sie polubily a tu nagle Lara znow sie zachowuje jak na poczatku... warczy, syczy, nie da sie dotknac prawie... a co najgorsze, zaatakowala Milke tak, ze mala mogla stracic oczko... prawe oczko - szramka nad ale najgorsze jest to, ze pod miala jakby kawalek wyrwany... jednym slowem KOSZMAR!!! natychmiast pojechalismy do weta, na szczescie oko nie jest uszkodzone i teraz dostaje gentamycyne w kroplach, jest juz znacznie lepiej ale teraz strasznie sie boje zostawiac je same... czemu Lala jest taka??? :(
Blondi (Beruška), Lara (Lala) i Milla (Milka)
Obrazek

zgaga

 
Posty: 135
Od: Pt paź 29, 2004 9:58
Lokalizacja: Praha, Czechy

Post » Czw wrz 01, 2005 10:35

Dokarmiam piwniczaki w moim bloku. Jedna z kotek tak mnie złapała za serce, że zaczęłam ją przynosić do domu, ale moja jedynaczka nie daje jej spokoju. Mruczka (ta z piwnicy) choć jest dwa razy większa od Myszki (rezydentki) chowa się po kątach a potem błaga pod drzwiami o wypuszczenie jej z powrotem do piwnicy (mieszkam na parterze). Wczoraj w nocy uległam jej i wypuściłam, ale rano siedziała już na półpiętrze. Co robić - na siłę przetrzymać ją w domu ryzykując "łapkoczyny", czy pozwolić na "dochodzenie" jej z piwnicy, nie chcę jej skrzywdzić, ale nie chcę też skrzywdzić Myszki. CO ROBIĆ ???
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Pt wrz 02, 2005 20:05

Prześledź sobie ten wątek. Tynio (vel Patyk) był kotem śmietnikowym. Skoro masz tylko jedną rezydentkę, to może uda Ci się dokocić?
Powodzenia! :D

http://forum.miau.pl/1-vt24972.html?pos ... sc&start=0

weatherwax

 
Posty: 1844
Od: Pon lip 12, 2004 8:29
Lokalizacja: Chorzów

Post » Pt wrz 02, 2005 22:02

To ja też opiszę moje skromne doświadczenia w "integrowaniu" któw.
3 lata temu wzięłam małego kotka. Wiedząc, że w czasie moich wyjazdów będzie musiał mieszkać u moich rodziców, którzy też mają kota, od razu zadbałam o poznanie dwóch panów ze sobą. Poszło właściwe bezproblemowo, co jest zasługą kota moich rodziców( jest to pozbawiony wszelkiej agresji, spokojy "chyba syjam" :). W pierwszej chwli był trochę wystraszony, ale wkrótce koty zaczynały się razem bawić, spać itp. Przy każdych odwiedzinach u rodziców zabierałam ze sobą mojego Lukasa, i teraz nie ma żadnych problemów w czasie urlopów - koty się uwielbiają, niezależnie od tego który jest "gospodarzem" nie ma śladu agresji.

Tydzień temu wzięłam do domu 5 miesięcznego kota. Myślałam, że pójdzie bezproblemowo i Lukas ucieszy się z nowego towarzysza. Tymczasem pierwszego dnia było syczenie, warczenie i totalna obraza rezydenta. Nowy przybysz był zamknięty w osobnym pokoju, a Lukas siedział pod dzrzwiami i warczał. Teraz jest już lepiej, koty zaczynają się ganiać po mieszkaniu, ale nie ma mowy o wspólnym spaniu, zdarza im się na siebie nasyczeć. Myślę, że w końcu się zaprzyjażnią, chociaż pierwsza reakcja Lukasa trochę mnie przeraziła.
Pozdrawiam

bti

 
Posty: 68
Od: Sob sie 06, 2005 16:26
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon paź 10, 2005 11:57

własnie się "dokacam". Mam 7 letniego kocurka kastrata (wychowany przeze mnie wykarmiony smoczkiem,zabrany dzieciakom z podwórka- potowornie się nad nim znęcały, a miał około 2 tygodni, musiały go wynieść od jakiejś matki, niestety nieudało mi się już jej zidentyfikowac... :( ). W sobotę przyniosła do domu 2 kocura- również kastrata, również znalezionego biedaka- całe dnie spędzał w piwnicy, bo goniły go psy i bał sie odgłosów remontowych z mojej kamienicy... Aktualnie nasz dom jest dla niego "przechodnim"- czekam na aparat, zeby porobić mu zdjęcia i zacząć szukać kogoś odpowiedzialnego i kochajacego te zwierzaki- jednak biorę też pod uwagę to,że jeżeli szukanie domu potrwa długo to po prostu u nas zostanie... :lol: Rezydent zareagował niefajnie- syczy, prycha, obraził się na cały świat... Trochę się boję, że nic z teog nie będzie :( :( Przejrzałam temat i trochę mnie to pocieeszyło, bo widzę, że prawie wszystkie koty niedobrze reagują na początku. Ale mam kilka pytań do Was :)


Czy koty mogą korzystać ze wspólnej kuwety (na razie nie, bo trzeba 2 porządnie odrobaczyć), ale co potem??
Czy powinno się ingerować w zaczepki i bójki, czy może pozostawić im ustalenie hierarchii
Czy istnieje jakiś sposób na załagodzenie konfliktu??


Weterynarz powiedział, ze najlepiej by było w ogóle nie ingerować- ale boję się puścić malucha samopas (bo w porównaniu do mojego kocura jest malutki).... Nie wiem co robić :cry:

judith

 
Posty: 141
Od: Nie paź 09, 2005 13:19

Post » Pon paź 10, 2005 12:56

Witajcie.
Trafilam na Wasze forum w poszukiwaniu w necie informacji na temat drugiego kotka w domu.

Mam dylemat - jest do oddania malutki kocurek (nie wiem ile ma - jest wielkosci mojej dloni), a ja mam w domu 6-letniego kocura "morderce". Morduje wszystko co wpadnie mu w lapy - zazwyczaj nas (chociaz z biegiem lat jest coraz mniej agresywny), a jak czasem zabierzemy go na wies to wszystko co sie rusza: ma na koncie dziesiatki myszy i jaszczurek, dwa ptaki i jedna nieuwazna wiewiorke. Troche boje sie o takie malenstwo, ze moj kocur potraktuje go jak kolejny obiekt polowan i wystarczy chwila nieuwagi i nie bedzie koteczka. Myslicie, ze taki czarny scenariusz jest mozliwy?

Bardzo chcialabym wziac tego malego - moja corka juz mu nadala imie :), a i po cichu licze, ze sie koty zaprzyjaznia i moj nie bedzie sie nudzil. Maly jest przyzwyczajony do duzych kotow, bo na razie jest w miejscu gdzie jest 10 kotow w roznym wieku - ale traktuja sie po przyjacielsku.
Na zastanowienie mam czas do piatku, bo chcemy zaczac "oswajanie" w weekend.

Dzo

 
Posty: 60
Od: Pon paź 10, 2005 12:44

Post » Pon paź 10, 2005 14:31

Tak mysle, ze instynkt polowania na istoty innego gatunku kot ma zakodowany we krwi, ale nie dotyczy to relacji miedzygatunkowych.
Moje koty cudownie poluja na wszystkie dotepne zyjatka w naszym domu oraz zabawki, czasem nawet na siebie, ale nie oznacza to zapedow do wzajemnego mordu.
W najgorszym wypadku moze byc taki scenariusz, ze rezydent nie polubi nowego i bedzie go troche maltretowal, ale na pewno nie do pierwszej krwi. Z tych, ktorzy sie dokacali na forum, nie pamietam, aby doswiadczyli straszliwych przezyc. Duzo z tych historii ma happy end, predzej czy pozniej, inne to po prostu stan kiedy koty sie toleruja, bez zbytniej przyjazni, ale tez bez wrogosci.

U mnie Hrupka nie polubila malego Rysia. I trwalo to dosc dlugo. Brucek za to malego pokochal. Wszyscy sa juz razem ponad 3 lata i mimo chwilowych nieznaczacych animozji trzymaja sie razem i widac ze sa sobie bliscy :)
Obrazek

Pirackie czarne Trio: Brucek (2001-2015), Hrupka (2001-2016), Rysio (2002-2018)
Wiórka (2016-2018)
Neska (2018–2023)
Pirat-PirKa (2017-2025)

Anja

Avatar użytkownika
 
Posty: 25609
Od: Śro lis 06, 2002 9:01
Lokalizacja: Warszawa Dolny MoKOTów

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, elmas i 126 gości