własnie się "dokacam". Mam 7 letniego kocurka kastrata (wychowany przeze mnie wykarmiony smoczkiem,zabrany dzieciakom z podwórka- potowornie się nad nim znęcały, a miał około 2 tygodni, musiały go wynieść od jakiejś matki, niestety nieudało mi się już jej zidentyfikowac...

). W sobotę przyniosła do domu 2 kocura- również kastrata, również znalezionego biedaka- całe dnie spędzał w piwnicy, bo goniły go psy i bał sie odgłosów remontowych z mojej kamienicy... Aktualnie nasz dom jest dla niego "przechodnim"- czekam na aparat, zeby porobić mu zdjęcia i zacząć szukać kogoś odpowiedzialnego i kochajacego te zwierzaki- jednak biorę też pod uwagę to,że jeżeli szukanie domu potrwa długo to po prostu u nas zostanie...

Rezydent zareagował niefajnie- syczy, prycha, obraził się na cały świat... Trochę się boję, że nic z teog nie będzie

Przejrzałam temat i trochę mnie to pocieeszyło, bo widzę, że prawie wszystkie koty niedobrze reagują na początku. Ale mam kilka pytań do Was
Czy koty mogą korzystać ze wspólnej kuwety (na razie nie, bo trzeba 2 porządnie odrobaczyć), ale co potem??
Czy powinno się ingerować w zaczepki i bójki, czy może pozostawić im ustalenie hierarchii
Czy istnieje jakiś sposób na załagodzenie konfliktu??
Weterynarz powiedział, ze najlepiej by było w ogóle nie ingerować- ale boję się puścić malucha samopas (bo w porównaniu do mojego kocura jest malutki).... Nie wiem co robić
