Blue pisze:ewkkrem pisze: Można biegać do weta jak kot kichnie pod warunkiem, że to jest 1 - 10 kotów domowych.
Nie chciałam ciągnąć tego tematu

.
Zauważ jednakowoż że nie była to rozmowa o kocie który kichnął - tylko o dokarmianym przez Izę kocie który znaleziony w złym stanie (ale na tyle dobrym że sam wyszedł z budki, odszedł od niej, trzeba było go brać przez koc żeby nie podrapał, ale w widoczny sposób bardzo poważnie cho

ry etc) i zostawiony bez pomocy lekarskiej, kilka godzin później umarł. Iza wyjaśniła kilka szczegółów których nie było w poście opisującym odchodzenie kocurka, ale myślę że nie ma co przerabiać tej historii na nie polecenie do weta z kotem który kichnął.
Podobnie było z kociakami które umarły w cierpieniach - no bo cóż, nawet według opisów samej Izy ich umieranie trwało i było bolesne na tyle że kociaki zawodziły i rozpaczały do samej śmierci - w przypadku kocurka godzinę. Nie dowiedziałam się tego z plotek - sama o tym napisała.
Twoja historia nijak się ma do ich, bo Ty wydzwaniałaś po wetach, próbowałaś swoim kotom pomóc. I o to mi właśnie chodzi.
Dlatego ja nie mogę się postawić na miejscu Izy. Nie wiem czy bym udźwignęła to co ona dźwiga na swoich barkach codziennie. Ale nigdy nie chciałabym dojść do stanu w którym zostawiam bez pomocy (czy choćby próby jej udzielenia) zwierzę ciężko chore.
Edit: dopisałam kawałeczek.
EOT.
Zapomniałam, że na forum nie ma miejsca na żadne przenośnie. Moja wina.
Myślę, że rozumiem o czym piszesz. Też nie chciałabym dojść do stanu, w którym muszę wybierać: organizować pomoc dla cierpiącego kota (późną porą, na odludziu, być może bez grosza w kieszeni) czy najpierw nakarmić pozostałe i w tzw. międzyczasie zastanawiać się co robić. Przecież, gdyby Izy tam nie było (w znaczeniu, że nie zaczęłaby działać na tym terenie) kot odchodziłby dokładnie tak samo

. I pewnie wiele innych, którym udało się Izie pomóc. I pewnie setki kociaków, które dzięki sterylizacjom się nie narodziły.
Może nie jestem obiektywna bo zaangażowałam się w pomoc dla Izy ale myślę, że robi tysiąc razy więcej dla kotów niż ogromna większość z nas.
Najlepiej zna teren, swoje możliwości, wetów i nawet jeśli zrobi błąd to trzeba walić w nią jak w bęben? Robi co może, garstka forumowiczów pomaga ale chyba nikomu nie szkodzi
Ja wiem, że są piękne historie, gdy ratuje ktoś kota za wszelką cenę. Ładnie to wygląda na forum. Spróbujmy sobie wyobrazić, że Iza robi to samo. Na skalę razy 100. Może Bill Gates by dał radę.
Najbardziej mi przykro, że atakuje się Izę. Naprawdę sądzi ktoś, że ona tak haruje dla rozrywki?