No to się wyjaśniło, Markietanka wróciła. Rezydent nie chciał jej zaakceptować, minęło półtora miesiąca a relacje były dalej wrogie. Na razie siedzi w budce i buczy. Ale ma tam fajną ekipę, więc mam nadzieję, że szybko przekona się, że warto się z kimś zaprzyjaźnić.
Ostatnio mało piszę, co bynajmniej nie oznacza, ze nic się nie dzieje. Ruszyły łapanki - mieliśmy więc Wielkie Odkażanie, a teraz prawie codziennie ktoś gdzieś coś łapie
Jeśli chodzi o tymczasy - to Robin przeszedł kontrolę testową pomyślnie, więc dołączył do grona w kociarni. na razie wciąż nieco buczy, ale bez rozpaczy. Strasznie śmieszny wielki łeb ma. Szkoda że mu się zmniejszy
Najgorzej - Burcia i Miciuś. Są cały czas bardzo mocno zestresowani
usuwam z pierwszego postu Kwiatek. Starszy pan. Kiedyś miał dom, potem wylądował na ulicy. Przeżył tam przynajmniej rok, ale ostatnio coś z nim było nie tak, więc trafił do nas. Trudno się dziwić że było nie tak, bo w paszczy miał dramat totalny, na tyle duży, że krótkowłosemu kotu w wyniku braku wylizywania się porobiły się filcowe kołtuny. Ma też poważną infekcję układu oddechowego. Więc trochę posiedzi. Jest przestraszony, ale w pełni obsługiwalny. Dziś wyciągnął już szyję podczas głaskania.
Milka wróciła z adopcji. Początkowo nieśmiała, stopniowo zdominowała rezydentki do tego stopnia, że zaczęły chorować. Jej opiekunka zrobiła co się da, by poprawić sytuację, ale nie można było czekać dłużej i ryzykować zdrowiem...