Z delfinką lączyło mnie bardzo wiele.
Delfinka złapała moje dwie dzikie, dorosłe kotki Ogrynię i Babunię. Historia jest opisana na forum
viewtopic.php?t=134159Wiele Jej zawdzięczam.
Odebrała ze mną z lecznicy po kastracji i sterylizacji dwa młode koty, które miały mieć dom tymczasowy, ale w dniu kiedy trzeba było koty zabrać z lecznicy, dom się rozmyślił. Wtedy niezawodna delfinka pożyczyła klatkę i urządziła w moim mieszkaniu dom dla młodziaków. Pamiętam jak sama weszła do tej klatki i próbowała koty przyzwyczajać do obecności człowieka. Zmieściła się, bo była szczupła i nie za duża. Bardzo się wtedy zżyłyśmy. Bywałam u Basi w domu, Basia u mnie. Byłam też na Jej działce. Jest tam pochowana Justynka, jedna z trzech kocich przyjaciołek, które karmiłam przez kilka lat na sąsiedniej do mojego domu posesji. Była to matka młodych, Rysia i Tosi.
Moje koty dostały w prezencie piękną ściankę wspinaczkową, którą zamontował u mnie w domu Basi mąż. Wiele elementów ścianki wykonała sama Basia. Również wraz z mężem wykonali siatki zabezpieczające okna. Zarówno siatki jak i ścianka służą nam do dzisiaj.
Niestety, po zaginięciu Ogryni gdy jej razem z delfinką szukałyśmy nastąpiły pewne wypadki, niezawinione przeze mnie i nasze drogi się rozeszły. Całkowicie. Nigdy potem się nie spotkałyśmy. Gdy dowiedziałam się o Basi chorobie, bardzo jej kibicowałam i dobrze życzyłam. Niestety choroba wygrała.
Żałuję, że się więcej nie spotkałyśmy, nie mam zwyczaju długo nosić w sobie urazy, obawiałam się jednak, byłam niemal pewna, że moją wyciągniętą rękę odtrąci. Teraz już jej podanie nie jest możliwe.
Niech spoczywa w pokoju. Właściwie to Ona nauczyła mnie jak żyć i obcować z kotami.