Porazka na maxa!
Bigotella nadal zaginiona, juz nie wiem co robic...
Pojechalismy na ogledziny terenu wczoraj o 6.00 rano. Uzbrojone w plakaty i mapy powoli przechodzilysmy z punktu 1 do 2 zaliczajac po drodze wszystkie punkty, w ktorych byl widziany pregowany kot. Niestety, nadeszla zima, wiec "halne" uderzaja w Madryt z wielka sila, co powoduje, ze odczuwalan temperatura jest duzo nizsza. Nie poddawalysmy sie, chociaz uwierzcie mi, ze prawie zamarzylsmy po drodze. (do tego jak jest zimno, od razu mi pracuje pecherz ze zdwojona sila...

).
Ani sladu kota, co ja mowie: ani sladu KOTOW. Oczywiscie kicialysmy, swiecilysmy latarkami po krzakach, budynkach, pod samochodami, w studzienkach sciekowych. NIC!
Spedzilysmy na poszukiwaniach 6 godzin, porozwieszalysmy plakaty, JESZCZE RAZ rozmawialaysmy z karmicielkami (ktore przez swoje "zboczenie zawodowe" zwracaja uwage na KAZDEGO kota ulicznego). Nikt jej nie widzial. Czy to normalne?
Powinnam zadzwonic dzis do firmy, ktora zbiera zwokli zwierzat z ulicy, ale sie boje. Wiem, to glupie i wiem ze powinnam. Poczekam jeszcze pare godzin. Musze to przegryzc.
Nie ma oczywiscie jak wsparcie grup pro z okolicy, ktore (a raczej KTORA, BO JEDNA ODPISALA NA MOJ POST), "pdniosla na duchu" stwierdzajac ze: "kota o takim umaszczeniu nie widzieli, i nie mam co sobie robic nadzieji na jej znalezienie, bo miesiac na ulicy przy jej wadze wzroku, i do tego z bialaczka, jest wysoce prawdopodobne ze JUZ NIE ZYJE". No, dzieki.
Czy sie poddalam? nie! ale skrzydelka opalone (troszke). Oczywiscie plakaty wciaz rozwieszane, rozne:kolorowe, czarno-biale. Oczywiscie karmicielki i panie zajmujace sie "swoimi" koloniami powiadomione, maja nr. telefonu. Niektore dysponuja klatka-lapka, wiec jakby co, od razu beda ruszac do "ataku". No i tyle w temacie poszukiwan koteczki.
Dzis do "hoteliku" przyjmujemy koteczke, na 3 miesiace. Kici dorosla, 12 lat. Charakter dobry, zdrowa. Zobaczymy jak sie zaaklimatyzuje, bo podobno ma problem z psami (sprawdzali na psach siostry wlascicielki kotki). Na wszelki wypadek kicia poszla dzis do weterynarza na przeglad i obciecie pazurkow. Bede z nia wieczorem.
Curus od miesiaca wrocila do nawyku "miau" o 2.00 i "miau" od 4.00 do 6.00 ZNOWU
Miala juz taki okres w zyciu, kiedy miaukolila bo:odkrec kran, daj jedzenie, zmien piasek w kuwecie. Pozniej jej przeszlo, teraz znowu daje czadu. Na szczescie miesiac miaukania powoli sie konczy, zaczela ZNOWU reagowac na "ciiiiiiii".
Chcialbym jeszcze dodac, ze te poszukiwania slepotki to nie taki zryw raz na miesiac. Codziennie jej wlasciciele przemiezaja dzielnice podkladajac jedzenie w punktach, w ktorych widziano kota/y. To byl moj pierwszy raz, kiedy organizowalam poszukiwania na wieksza skale, liczac na to, ze ludzie sie zbiora. Zapisala sie dokladnie 100 osob, przyszly dwie...i to wcale nie z powodu zorganizowanej akcji, tylko zobaczyly plakat i zaoferowaly sie nam pomoc.
Jakos do d. to wszystko wyszlo...