» Śro sty 15, 2014 13:52
Re: BŁAGAM O POMOC OSOBY Z GDAŃSKA!!!
Najpiekniejszą dla mnie historią jest historia naszego Pikusia. Kto czyta mój watek ten ją zna. Ale przytoczę ją ku pokrzepieniu serc.
To historia podwórkowca co żył 7 lat na wolności. Kot do nas nie podchodził ale codzienną daninę w postaci żarełka przykmował. Nasz pies miał na imię Pikuś i kot tak został nazwany bo na wołanie Pikusia pokazywał się. Kochałam go . To nic, że to był dzikusek ale był naszym dzikuskiem.
Pikuś był co dzień rano i wieczorem na kateringu. Raz nie przyszedł. Potem nie przyszedł drugi dzień i trzeci... i dziesiąty... Ileż myśmy się go naszukali. Napłakałam się strasznie. TZ obszedł rowy i las przy drodze w poszukiwaniu dzikunka. Słyszałam często jak go wołał. Ja obeszłam piwnice, okolice, szpital pobliski ... NIC.
Starciłam nadzieję z biegiem czasu. Mijał jeden miesiąc, drugi, trzeci... Co dzień za nim patrzyłam ,co dzien wołałam. I po 3 miesiącach , zawołany ... wyszedł. Chudy, zabiedzony, chory... Ryczałam jak bóbr na jego widok. Nie dał się dotknąć. Kości sterczały, łapy miał poocierane, poduszeczki poranione... Ale był. Ktoś go podobno wywiózł ponad 30 km za Otwock ale kot wrócił. Do nas.
Oszczędzę reszty pogaduszek. Powiem tylko ,że Pikuś jest u nas na dożywociu. W domowych pieleszach siedzi. Sam sobie nas wybrał ... ale to już inny odcinek Pikusiowych Opowieści.
Koty mają wiele sił. Wiele zaparcia w sobie. Są ostrożne i strachliwe w nowym otoczeniu ale to dobrze. Byle doopek nie dorwie uciekiniera. Plusem Miziaka jest to, że już żył na wolności i był wyadoptowany jako "starszy" kot. Wierzę, że on tam gdzieś siedzi i słyszy was. Musi tylko nabrać przekonania, że może wyjść. Może wrócić. On nie pamięta ,że uciekł. On nie wie ,że jest jak jest ,tylko dlatego,że dał nogę. Boi się, jest wyobcowany... Musicie co dzień mu przypominać jaki jest ważny i że czekacie na niego i szukacie go.

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.