» Pt sty 31, 2014 10:54
Re: Kostek-wigilijny gość,staruszek został w naszym sercu[*]
Kostusiu, kochany chłopaku.
To pożegnanie jest bardzo trudne, tak jak trudne było zakładanie wątku o Tobie.
Pojawiłeś się w Wigilię, w pierwszą Wigilię bez Mamy, tak jak wysłannik, który ma zająć czymś rozdarte smutkiem serce i przekazać wieści o wielkiej miłości. Byłeś kotkiem bezproblemowym, gotowym by kochać i dawać miłość. To przekazywanie miłości i budowanie stosunków miedzy nami następowało bardzo szybko - tak jakbyś czuł, że nie mamy za dużo czasu. Cieszyłeś się każdą chwilą spędzona z człowiekiem, a mnie obdarzyłeś szczególnym zaufaniem i miłością, za co jestem Ci wdzięczna. Ważniejsze dla Ciebie były pieszczoty, a potem jedzenie, przerywane ocieraniem się. Jak przyjemnie było przyjść do Ciebie, bo wiadomo,że powitasz , będziesz nawoływać i radośnie odpowiadać. Miałeś możliwość wychodzenia, ale wolałeś pilnować swojego miejsca. Mogłam wtulić się w Twoje miękkie, aksamitne, czyste futerko,poczuć wąsiska na twarzy usłyszeć te wszystkie miaukania, mruczanki i odczuć udeptywanki, gdy wytupywałeś w polar swoją wielką miłość. Z ulubionego fotelika wchodziłeś wprost w moje ramiona i od razu dawałeś znać, jak ci dobrze, wchodziłeś mi na ramiona jak papuga i jako Kot Kapelusznik mogliśmy spacerować. Z Tobą na kolanach mogłam szydełkować, sprawdzać sprawdziany, dziergać na drutach. Na czarnej spódnicy zostawiałeś takie śliczne odciski łapek i żałuję, że nie pokazałam ich innym. Z Tobą na kolanach, a więc razem skończyliśmy dzierganie wełniaczka, którego dla kotów nie skończyła moja Mama, a Ty bawiłeś się kulką od drutów i chwytałeś włóczkę.
W środę wracałam późno po Radzie, więc dopiero późno planowałam nasze spotkanie, o czym mówiłam Ci rano. Wyjadłeś jeszcze rano "pasek " ulubionej karmy pośrodku, a z boków została ta mniej smakująca. Zjadłeś mokrego gourmeta i kiełbaskę z immunodolem Pożegnaliśmy się jak zwykle, a żegnając się widać było w mroku Twoje świecące oczyska. Jak zwykle opowiadałam wszystkim o Tobie. Ok. 14 jeszcze spacerowałeś po piwnicach zadowolony z moimTŻ, wymizialiście się porządnie. Przed 18 poszła do Ciebie Kasia. Leżałeś obok swojego posłanka, zasnąłeś na zawsze. Oszczędziłeś mi bólu, bym to ja Ciebie znalazła. Odszedłeś tak cicho, jak moja Mama, bez chorowania, bez dodatkowych kłopotów - po ok 10 godzinach odkąd z Wami się żegnałam, już Was nie było, zgasła Wasza iskierka. Wtedy - początek roku szkolnego, teraz koniec semestru i przygotowania do Kociego Balu, tak jakbyście uznali,że nie będziecie przysparzać dodatkowych kłopotów chorowaniem.
Kiedy Kasia pytała, czy bardzo jestem związana z Tobą,byłam przekonana,że może zadzwonił Domek, choć teraz wiem, ze jeden bardzo życzliwy myślał o Tobie. Nigdy byśmy nie przypuszczali, patrząc na Ciebie, a wcześniej na Twoje wyniki badań, że będzie nam dane przeżyć z Tobą tylko 37 dni. Nie wiemy, ile lat naprawdę miałeś , pewne ,że powyżej 10, a te dwa tak dodaliśmy. Skoro miało tak być, dobrze ze odszedłeś spokojnie w miejscu, które znałeś i akceptowałeś, oszczędziłeś tym bólu i innych niewiadomych.
Właśnie usunęli z podwóreczka wszystkie ludzkie graty, które tak bardzo wam kotom podobały się do ukrywania, drapania i z których i Ty trochę korzystałeś, gdy były cieplejsze dni.
Ująłeś wiele wspaniałych osób, które z wielką życzliwością wspierały Ciebie. Karmę , którą zostawiłeś, przekazuję czarnym bezdomniaczkom ze Stalowowolskiej a część podczas Kociego Balu. Ulubione krzesełko i podusię po wypraniu przekażę kotkom z kaliskiego schronu. Zostały też pieniądze - 196 zł na "Kostkowym koncie", przemyślę , a może Ty dasz znać , którego kotka/ kotki wspomóc.
Kostusiu, dobrze,ze nie cierpiałeś, ale żal zostaje....
Śpij spokojnie......
