Nie wiem jak było z Chili, mam oczywiście nadzieję, że jego historia zakończy się dobrze
Ale mam pewną smutną refleksję a propos powrotów kotów z adopcji.
I tak myślę sobie, że nie zawsze i nie do końca jest to wina ludzi adoptujących/oddających, chociaż uważam, że oddanie zaadoptowanego kot jest zbrodnią.
Wzięłam w listopadzie kota ze schronu. Tego słynnego, co to kichnął w twarz synkowi i pani go już nie chciała. Wypatrzyłam go na fb, poza wszystkim, poza opisem jego smutnej historii miał być
zdrowiutki! Nie był, ze schroniska zabrałam ewidentnie ciężko chorego kota.
Zresztą leczony jest cały czas i nadal nie jest zdrowy, od 16 listopada (sic!).
Nie można wciskać ludziom bajek, że kot zdrowy skoro chory. Może nie są gotowi na ponoszenie kosztów? Zarówno finansowo jak i emocjonalnie? Może akurat w tym dokładnie momencie liczą na to, że kot rzeczywiście będzie zdrowy bo nie stać ich z jakiejś przyczyny na kosztowne leczenie akurat w danej chwili?
I nie, nie mam na myśli sytuacji, gdy z pozornie zdrowego schroniskowego kota po wzięciu do domu wyłazi co tylko może. Mam na myśli kota chorego, o którym mówi/pisze się, że zdrowy. To jest nieuczciwe w stosunku do adoptujących. Co gorsza jest to groźne dla kota, właśnie dlatego, że może wrócić z adopcji.
Spotykam się z tym wiele razy - zdrowy a chory, oswojony a dzika dzicz

Naprawdę warto przemyśle to co się mówi o kocie i nie okłamywać ewentualnych chętnych.
Wydarzenie na fb robiła dziewczyna spoza Łodzi, widać taką informację dostała, że odrobaczony i zdrowiutki. Więc proszę nie zrozumieć, że mam do niej jakiekolwiek pretensje. Nie mam pretensji do nikogo, bo spodziewałam się, że tak właśnie będzie, że chory.