chciałam dobrze, a wyszło jak zwykle

ale zwrócono się do mnie, do Kotyliona, o pomoc...
spotkałam się dziś z Panią Emilią. Płaczącą Panią Emilią
Nie wiem jak, pewnie przez FB, sprawą zainteresowała się pewna organizacja prozwierzęca. I to zainteresowanie podobno było z samej "góry", która nakazała "pomóc w tragedii łodziance". Szkoda tylko, że nie wzięto przy tej pomocy pod uwagę ludzi i ich uczuć...
Zdjęłam z FB namiary na Panią Emilię, tutaj też zdejmę. Ona nie wie, jak ten świat zwierzęcy działa, nie wiedziała, że może spotkać się z ocenami jej jako człowieka, a wręcz z ostracyzmem ze strony tej organizacji

wiecie, że łatwo skrzywdzić przez internet. Tym bardziej, że osoba bezpośrednio zainteresowana - sama kompletnie niemedialna i "nienetowa" - dowiaduje się o tej krzywdzie od osób postronnych

Nie będę Wam mówić, co usłyszała Pani Emilia od przedstawicieli organizacji, nie jestem upoważniona do rozgłaszania całemu światu przebiegu rozmowy ani tym bardziej tego, czemu ta rozmowa wyglądała tak, a nie inaczej. Zresztą nie znam opinii drugiej strony, więc nie byłoby to do końca uczciwe.
Obiecałam zrobić wszystko, żeby jak najwięcej kotów (i Aron) znalazło nowe domy, ale jednocześnie chronić Panią Emilię i Panią Barbarę przed kolejnymi napaściami internautów i szkalowaniem dobrego imienia, przede wszystkim Pani Emilii. Nie mogę (i nie chcę nawet) wyjawiać powodów całej tej sytuacji, więc tutaj, na miau, zostaje tylko moja reputacja i moje dobre (mam nadzieję) imię. Po prostu musicie mi zaufać...
Wszystkim osobom, które uważają, że przecież córka powinna przejąć wszystkie zwierzęta umierającej matki i mają zamiar mi to wypominać, przypominam, że zazwyczaj awantury tutaj są o porzucenie / oddanie do schroniska zwierząt "po zmarłych", że przecież był czas na szukanie im nowych domów... Pani Emilia robi co może, zdając sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie zapewnić tym zwierzętom godziwych warunków. Oczywiście żaden kot czy Aron - nawet jeśli nie znajdzie nowego domu - do schroniska czy na ulicę nie trafi. Może nie powinnam tego pisać, ale szantaż emocjonalny nie leży w mojej naturze.
strasznie przeżyłam to dzisiejsze spotkanie z Panią Emilią... strasznie...