Zastanawiam się nad zmianą tytułu naszego wątku na "Miejska stołówka dla dzikich zwierząt - dołącz do naszej ekipy!". Otóż na Składowej dokarmiamy już nie tylko jeże, ale także lisa, który zjawia się według słów pracowników bardzo regularnie, właściwie codziennie. Wszystko fajnie, lisowi głodu nie życzę, wszak miłe to zwierzę, ale mamy problem.
Otóż na Składowej pojawiły się kocięta...

Pokazały się dzisiaj - dwójka lub trójka - w typowych dla składowiaków kolorkach, czyli krówko-pingwinki. Maluchy mają 2-3 miesiące, są dzikie...
I teraz jest czas na naiwne pytanie: czy ktoś, kto dysponuje zacięciem oswajacza i czasem, zechciałby je wziąć pod swoje skrzydła?...

Bo bardzo się obawiamy, że maluchy będą dla lisa bardzo łatwym łupem...

Połapać możemy, dostarczyć pod wskazany adres razem z wyprawką także, ale zabrać ich do piwniczki nie zabierzemy, bo nie mamy tam szans na ich oswojenie - za rzadko tam jesteśmy niestety

Bardzo prosimy...