Przypadek Omini jest skrajny i na szczęście jedyny taki na świecie. W niedługim czasie przejdzie dwie operacje - zwężenia jelita i wstawienia nieruchomej protezy 3 kręgów. Pomoże jej to w kuwetkowaniu.
Ominia miała złamany ogon u nasady. Dowcip polega na tym, że gdyby jej go nie amputowano, to co najwyżej miałaby niewładny ogon.
Ogon u kota jest przedłużeniem kręgosłupa, amputacja jest więc zabiegiem bardzo poważnym. To nie tylko przecięcie kości i mięsni, ale również działania na nerwach. Żle wykonany zabieg może uszkodzić mięście i/lub nerwy odpowiadające za prawidłowe działanie zwieraczy. Niestety nawet na forum jest sporo przykładów kotów z problemami po amputacji.
Nie twierdzę, że Rudzikowi da się uratować ogon i że amputacja nie bedzie konieczna. Proszę tylko o szansę na leczenie. A może się uda?
Amelka miała również wyłamany ogon, stwierdzone zmiażdżenie kręgów i martwy ogon. Miała mieć amputację.
Szczęśliwie nie można jej było wykonać od razu, bo Mela miał i inne okropne obrażenia. Pomógł czas. Pewnego dnia martwy ogonek Amelki zaczął się ruszać.
Ominia ma stale nawracające zapalenie przewodów moczowych i ranki przy odbycie od moczu.
Amelka, mimo, że został potwornie okaleczona, jest czyściutka, suchutka i zdrowa.
Trzymam wielkie kciuki za Rudzika, mam nadzieję, że wszystko skończy się bardzo dobrze

Szczególnie, że czeka na niego domek
