Takie chowanie od urodzenia wiąże z kotem...
Ja za dzieciaka uratowałam dwoje kociąt,na oko 2/3 dniowych, które dzika kotka powiła w stodole i zostawiła.
Weterynarz nie dawał zbyt dużo nadziei,że uda nam się je odchować,ale udało się i szczerze mówiąc bez większych problemów.
Małe były karmione ze strzykawki,mlekiem krowim mieszanym bodajże z żółtkiem (dzieckiem byłam więc teraz dokładnie nie odtworzę),brzuchy regulaminowo masowane....Małe mieszkały w pudełku plastikowym po lodach wyściełanym sianem

Nigdy nie chorowały,przynajmniej nie w okresie młodości.
W każdym razie miały jeszcze sterczące kikutki pępowinek,gdy je przyniosłam do domu.Na ręce dziesięciolatce zajmowało takie cóś może 1/3 dłoni.
Co do otwierania oczek,rowijania uszek, przybywania futerka na brzuszkach - nie niepokoiłabym się...wszystko się wydarzy w swoim czasie.