MalgWroclaw pisze:Witaj, czemu nie chcesz pisać o Krówku? To, co pisałaś, przypomina mi Kotusię. Strasznie dzika, walczyła do upadłej kotki, jak była na sterylizacji. Potem - bardzo długo potem, bo ponad rok - znalazła dom. Jest szczęśliwa. Kocha panią i daje się głaskać, brać na ręce. U mnie po sterylizacji biegała po ścianach i suficie, o dotknięciu nie było mowy. Potem - długo potem - dawałam jej tabletki prosto do pysia. Zmieniła się całkiem. Bardzo ciepło, bardzo, bardzo - pozdrawiam
Nie jestem za tym, by koniecznie oswajać dzikie koty. Nie bierz tego, proszę, do siebie, każda sytuacja jest trochę inna, zresztą u mnie mieszka już jedna kotka, która, być może, powinna była zostać na ulicy. Nie widzę sensu w oswajaniu dzikusa, gdy tyle oswojonych kotów n.p. w schronisku nie doczeka się swojego człowieka.
Zresztą w tej chwili najważniejsze jest by wyzdrowiał i
jadł. A nie mogę do niego dotrzeć
