boze jak sie ciesze!!!!! mala przezyla noc!!! mialysmy maly moment krytyczny...okolo 2 w nocy na minute przestala oddychac...ale w koncu zalapala, ze pyszczkiem tez mozna...zaraz rano pojechalysmy obie do weta. wet wspanialy! zbadal ja dokladnie...najpierw jak uslyszal, ze to nie moj kot zapytal sie czy usypiamy, ale ja stanowczo sie sprzeciwilam. wet az lzy mial w oczach, ze jeszcze tacy ludzie istnieja....mala niestety ma koci katra. temp 41 stopni....jest zle, ale ma duze szanse na wyjscie z tego okolo 70-75%. takze od dzisiaj zaczyna sie systematyczne leczenie...czeka mnie jeszcze co najmniej 7 wizyt...mala jeszcze nie ma imienia

moze macie jakis pomysl?? ogolnie po lekach jest lepiej...bidulka dostala 4 zastrzyki (mowil mi nazwy, ale nie pamietam...) w chwili obecnej, jestesmy obie po obiadku

malej z trudem przychodzi jedzenie ale poskubala troche mieska. musiala byc dokarmiana ludzkim mlekiem, bo zadnych sensacji nie ma a wet powiedzial, ze co prawda nie powinna pic, ale skoro tak bardzo jej smakuje i nie ma po tym dolegliwosci to dawac jej...kroplowka w koncu nie byla potrzebna...to dzieki temu mleku ktore pochlania

dziekuje wam za mile slowa i za to ze byliscie ze mna w najtrudniejszych momentach...ooo przebiegla przez pokoj

jestem szczesliwa...
ps. wet powiedzial, ze moge dzwonic o kazdej porze dnia i nocy!!!