Chodzi o to, że żarełko to dostarczył mojemu dziadkowi mój student - zaoczny, on jest w Warszawie w ciągu roku akademickiego raz na dwa tygodnie. Dzisiaj nadłożył drogi i przywiózł dziadkowi dwa takie duże wiadra - więcej już by nie uniósł, no i nie chcę go dodatkowo kłopotać. Mój dziadek ma 83 lata i nie chcę też u niego w domu robić centrum rozładunkowego. Więc jeśli chodzi o tego studenta - to raczej nie bardzo. Ewentualnie możemy się raz na te dwa tygodnie (nie wiem czy student bywa w wakacje w Warszawie) umówić tak jak dzisiaj.
No ale generalnie tego odpadu cała ta ich firma JBB pod Ostrołęką ma około 50 ton miesięcznie. 30 ton bierze jakieś miejscowe schronisko. 20 ton zostaje i można je wziąć. No tylko co innego 20 kg, a co innego 20 ton. W takim przypadku odbiór odpadu musiałby być legalny - ze wszystkimi papierami i zgodnie z zasadami. Odebrać taki odpad może tylko zarejestrowana fundacja, organizacja, która weźmie odpowiedzialność za ten odpad, w sensie poręczy, że to trafi na 100% dla zwierząt. No i musi być jakiś transport własny. A jak transport jest bodajże na więcej niż 60 km to musi być samochód-chłodnia. Więc jest to trochę skomplikowane, no ale 20 ton żarcia - chyba warto pokombinować, może nawet zorganizować i zapłacić za taki transport. Trzeba by pomyśleć o jakimś centrum rozładunkowym, jakichś zamrażarkach, osobie, która to skoordynuje. Ja bym chętnie pomogła, ale sama się nie podejmuję, nie bardzo się znam. Firma JBB pewnie będzie chętnie współpracować i może coś doradzą jak to zorganizować, bo oni też na tym korzystają - nie muszą płacić za utylizację odpadu. Tak więc dwie pieczenie na jednym ogniu.
Na razie napisałam do Azylu w Konstancinie. Zobaczymy co odpiszą, czy będą zainteresowani.
PS A na Ciechana Miodowego to ja się oczywiście pisze jakby co
