Właśnie wróciliśmy z Psotusiem od weta. Jestem wk...na jak sto diabłów

W sobotę przyjmowała nas młoda wetka, bo doktor jeszcze nie dojechał i miała zapytać o Virbagen. Dziś stwierdziła, że nie widziała się z kolegą, zostawiła kartkę, ale nie odpisał i we środę będą razem na dyżurze, to zapyta. Umówiłyśmy się też na pobranie krwi, bo oczywiście ona tego nie zrobi - niech robi to doktor
Ale najlepsze było dopiero przed nami: już wychodziłam i ona do mnie jeszcze raz, że we środę będzie doktor to z pogadam, a ja na to, że dobrze by było, bo trzeba jak najszybciej zamówić Virbagen i pewnie krew jeszcze raz, bo może morfologia siąść trochę i dobrze by było jeszcze raz krew przetoczyć. A ta mi na to co? No kto zgadnie?

Oczywiście to, że zdaniem pani doktor już nie ma sensu ściągać Virbagenu, bo jest za późno, ale spokojnie - pan doktor zdecyduje



Q...a, gdzie ja mieszkam? Co to za cholerny zaścianek jakiś

Jak ten maluch ma walczyć, skoro takie podejście mają? Powiedziałam, że i tak spróbuję, ale jeśli mam się z nimi użerać, to sobie tego nie wyobrażam (już mi wystarczy z poprzedniej lecznicy "wrażeń"). Jak nie zechcą nam pomóc, to niech mnie - literacko mówiąc - pocałują w ...


Jest jeszcze jedna wetka w Białymstoku, bardzo chwalona (taka od ciężkich przypadków) - do niedawna przyjmowała blisko centrum, ale teraz otworzyła swój gabinet trochę dalej, przy wylocie do Warszawy. Ale telefon już mam, jutro zadzwonię i pojadę na konsultacje. A oprócz tego będę próbowała się dodzwonić do dr Jagielskiego z Białobrzeskiej w W-wie.
No tak mnie teraz telepie, że szok

