» Pon mar 09, 2009 23:06
No więc byłam u Teksasa.Kot jest przepiękny,sierść błyszcząca,no ale skoro dostaje świeżutką wołowinkę ,kurczaczka i w ogóle same dobre rzeczy.Kot jest bardzo spokojny,mało się rusza,większość czasu spędza na fotelu,dzisiaj jednak siedział trochę na parapecie i wyglądał przez okno.Trzymałam go na kolanach,głaskałam,pozwalał na to,ale chyba tylko mnie sprawiało to przyjemność.Nie umie bawić się zabawkami,nigdy ich nie miał.Kota-rezydenta Rudka toleruje,nie wchodzi mu w drogę.Rudek jednak jest starszy i po przejściach.To kot,który stracił przyjaciela i nigdy nie doszedł do siebie po tej traumie.Jest taki wycofany,Teksas go nie interesuje.Teksas trochę przypomina mi mojego Edzia,też ogromnego rudasa,nad którym bardzo długo pracowałam,którego nikt oprócz mnie nie widział,bo zawsze chował się,kiedy tylko usłyszał dzwonek u drzwi.Teksas nie chowa się,ale najwyraźniej nie jest jeszcze wyluzowanym kotem.Zabrany z działek,kilka dni w lecznicy,teraz w domu,wśród obcych ludzi,których zna tak krótko,to musi jeszcze chwilę potrwać.Będzie cudownym,miziastym kotem,to widać.Będzie wspaniałym przyjacielem,musi jednak mieć trochę czasu,zeby się otworzyć,żeby zaufać,tak jak mój Edzio,który jest niesamowitym,gadającym,przytulaśnym kotem.Zdjęć mam dużo,zaraz wkleję.